- Osiągnęliśmy zaledwie 1 proc. z tego, co jest możliwe - napisał Page, dyrektor generalny Google'a, na swoim profilu w serwisie społecznościowym Google+.
Jest to niewątpliwie krygowanie się, bo drugi kwartał tego roku - a pierwszy pełny kwartał pod rządami Page'a - wypadł naprawdę rewelacyjnie. Przychody internetowego giganta wzrosły w tym czasie o 32 proc. do 9 mld dolarów, z czego Google na czysto zyskał 2,5 mld, o 36 proc. więcej niż w analogicznym okresie minionego roku. Prognozy analityków odnośnie przychodów firmy oscylowały w okolicach 6,5 mld dol.
Kurs akcji firmy zareagował na te wyniki zwyżką o 12 proc. W ten sposób powrócił do poziomu sprzed objęcia rządów przez Page'a. Wydaje się, że nieortodoksyjny lider Google'a wreszcie przekonał do siebie finansistów z Wall Street, uprzedzonych do niego po tym, jak oznajmił, że bardziej interesuje go inwestowanie w rozwój technologiczny firmy, niż dbanie o krótkoterminowe zyski mające zadowolić analityków giełdowych.
- Page zbiera same dobre oceny - skomentował Colin Gillis, analityk finansowy firmy brokerskiej BGC. - Coraz więcej osób zaczyna sądzić, że być może nie jest tak wrogo nastawiony do udziałowców, jak to do tej pory wyglądało.