- Założenie, że podwyżki stóp procentowych w USA zaszkodzą rynkom wschodzącym jest błędne. Będzie dokładnie na odwrót. W okresie rosnące kosztu pieniądza, emerging markets poradzą sobie lepiej od rynków bazowych – piszą w najnowszym raporcie stratedzy Capitral Group. Amerykański fundusz to poważny gracz, pod jego opieką znajdują się aktywa o wartości 1,4 biliona USD (dane Bloomberga). Stratedzy rozpływają się w zachwytach, nad perspektywami emerging markets.

- Obawy związane z kondycją gospodarko Chin są wyolbrzymione. To samo dotyczy bessy, która panuje na rynku surowców. Niskie ceny surowców sprzyjają importerom netto, do których zalicza się Chiny czy Indie, czyli dwie największe gospodarki wschodzące – przekonują.

Stanowisko Capital Group nie jest odosobnione. W ostatnich tygodniach przychylnie o perspektywach emerging markets wypowiedzieli się stratedzy m.in. BlackRock, Franklin Templeton, Goldman Sachs Asset Management czy Citigroup.

Chyba najdalej w swoich prognozach posunęła się firma analityczna Research Affiliates, doradzająca funduszom grupy PIMCO. Research Affiliates przekonuje, że aktywa emerging markets są tak tanie, że ich kupno może okazać się „najlepszą inwestycją dekady". - Exodus z rynków wschodzących to wspaniała okazja i prawdopodobnie inwestycja dekady - uważa Christopher Brightman, dyrektor inwestycyjny Research Affiliates.

Od styczniowego dołka szeroki indeks MSCI Emerging Markets zyskał 20 proc.