Wyniki badania przeprowadzonego w marcu na grupie 176 zarządzających aktywami o łącznej wartości 514 miliardów dolarów jako największe zagrożenie dla giełd wskazują ryzyko wojny handlowej.
– Pewność co do kontynuacji hossy wydaje się nie być już tak silna wśród menedżerów funduszy, którzy przejmują się możliwą wojną handlową, stagflacją, a także zbyt mocnym zlewarowaniem rynków – mówi Michael Hartnett, główny strateg inwestycyjny w Bank of America Merrill Lynch. Firma ta jak co miesiąc przeprowadziła globalne badanie wśród firm zarządzających funduszami. Wynika z niego, że czas na niedźwiedzie reakcje jeszcze jednak nie nadszedł. Hossę wciąż utrzymuje środowisko niskich stóp procentowych i wysokie zyski korporacji.
Zgodnie z badaniem, wojna handlowa jest głównym powodem do obaw i jest wskazywana jako główne ryzyko przez prawie co trzeciego respondenta. Na drugim miejscu znalazła się inflacja ze wskazaniem 23 proc. respondentów, a na trzecim spowolnienie globalnego wzrostu gospodarczego. Co ciekawe, względem badania z lutego więcej niż podwoił się udział obawiających się pęknięcia bańki technologicznej.
Ryzyko odwetowego nakładania przez globalne potęgi ceł na towary importowane znalazło się na pierwszym miejscu rankingu po tym, jak prezydent USA Donald Trump narzucił w tym miesiącu cła na import aluminium i stali, a administracja zasygnalizowała możliwość dalszych działań w tym kierunku. Obawa przed wojną handlową znalazła się ostatnio na szczycie listy w styczniu 2017 r., tuż przed inauguracją Trumpa.
Z badania wynika ponadto, że aż 74 proc. inwestorów uważa, że globalna gospodarka znajduje się w fazie późnego cyklu, co stanowi najwyższy odsetek w historii badań.