Prezes banku centralnego przyzwyczaił już słuchaczy swoich comiesięcznych konferencji, zatytułowanych „Ocena bieżącej sytuacji ekonomicznej w Polsce”, do długiego czasu ich trwania oraz szerokiego spektrum poruszanych tematów. Czwartkowe wystąpienie było jednak wyjątkowo długie (trwało ponad 1,5 godziny) i w wyjątkowo małym stopniu dotyczyło polityki pieniężnej.
Prof. Glapiński dużo czasu poświęcił krytyce koncepcji euro. Jak oceniał, wstąpienie Polski do europejskiej unii walutowej „oznaczałoby radykalny spadek tempa wzrostu PKB”. W jego ocenie to, że Polska przeżywa „cud gospodarczy” to właśnie w dużej mierze konsekwencja tego, że posiadamy własną walutę. Jak przekonywał, kraje naszego regionu, które przyjęły euro, mają dziś wyższą inflację, na którą nie mogą reagować.
Poglądów prezesa Glapińskiego na temat euro w Polsce nie podziela większość ekonomistów. Jak wynika z niedawnej sondy wśród uczestników panelu ekonomistów „Parkietu”, ponad 60 proc. z nich zgadza się z tezą, że „przystąpienie do strefy euro przyspieszy – ceteris paribus – tempo wzrostu gospodarczego Polski”.
Prezes Glapiński ponownie, jak miesiąc temu, oceniał, że za mało mówi się o tym, jak szybki jest rozwój gospodarczy. Jak twierdził, pod względem poziomu dochodów za trzy lata dogonimy Hiszpanię, za pięć lat Włochy, a za osiem lat Francję.
Odnosząc się do polityki pieniężnej, prezes NBP ponownie – tak jak w poprzednich miesiącach – przypomniał, że cykl podwyżek stóp procentowych, który trwał od października 2021 r. do września 2022 r., był bez precedensu w historii RPP. W tym czasie stopa referencyjna NBP wzrosła z 0,1 do 6,75 proc. - Uznaliśmy, że około 7 proc. to jest właściwy poziom dla stóp procentowych. Te podwyżki będą działały jeszcze przez wiele kwartałów, stopniowo ograniczając popyt. Tak dusimy gorączkę inflacyjną – tłumaczył prof. Glapiński.