Rynek skarbowych papierów wartościowych funkcjonuje w sposób efektywny – napisało we wtorek na Twitterze Ministerstwo Finansów, komentując wyniki przeprowadzonej tego dnia aukcji sprzedaży obligacji. W ostatnich dniach część uczestników rynku to kwestionowała. W mediach pojawiały się doniesienia, że resort ma problemy ze sprzedażą obligacji, które w rezultacie gwałtownie tanieją. W poniedziałek rentowność (porusza się w kierunku odwrotnym do ceny) papierów pięcioletnich sięgnęła 6,8 proc. Tak wysoka była poprzednio w 2008 r. Rentowność dziesięciolatek po raz pierwszy od 2011 r. przebiła 6,2 proc.
Niechciane papiery
– Polski rynek obligacji skarbowych nie funkcjonuje ostatnio sprawnie, brakuje na nim płynności, rentowność zmienia się o 0,2 pkt proc. w ciągu dnia – mówi „Parkietowi" Mikołaj Raczyński, członek zarządu Noble Funds TFI. Ten brak płynności uczestnicy rynku wiążą m.in. z odpływem kapitału z polskich funduszy inwestujących w papiery dłużne, ale też z brakiem popytu banków, które od lat są głównym kupującym obligacje skarbowe. To z kolei m.in. rezultat wzrostu stopy rezerwy obowiązkowej. Jednocześnie zagraniczni inwestorzy od mniej więcej 2017 r. systematycznie zmniejszają zaangażowanie w te papiery.
Na takim rynku łatwo o duże wahania cen, a impulsów ostatnio nie brakowało. Rentowność papierów pięcioletnich jeszcze na początku roku wynosiła około 4 proc. – Rozbierając wzrost rentowności obligacji na czynniki pierwsze, można wskazać cztery czynniki. Po pierwsze, zmieniły się oczekiwania pod adresem RPP, rynek oczekuje teraz, że stopa referencyjna NBP wkrótce dojdzie do 6,5 proc. Po drugie, za sprawą ekspansywnej polityki fiskalnej, która utrwala inflację, zniknęły szanse na obniżki stóp w latach 2023–2024. Po trzecie, taka polityka fiskalna rodzi obawy o to, kto kupi obligacje skarbowe. Po czwarte, rentowność rośnie też na rynkach bazowych – tłumaczy Raczyński.
Ekspansywna polityka fiskalna, na którą składa się m.in. tzw. tarcza antyinflacyjna (obniżki podatków pośrednich), zmodyfikowany tzw. Polski Ład, a także 14. emerytura i wydatki na pomoc dla uchodźców, utrudniają inwestorom ocenę, co będzie się działo ze stopami procentowymi. – To widać, gdy porówna się notowania obligacji Polski i Czech. Skala podwyżek stóp procentowych jest w obu krajach podobna, ale w Czechach wyceniane są już obniżki stóp w kolejnych latach, gdy inflacja zacznie opadać. U nas inflacja się utrwala za sprawą polityki fiskalnej. Brakuje synchronizacji polityki pieniężnej i fiskalnej – mówi Błażej Wajszczuk, szef departamentu skarbu w BNP Paribas Bank Polska. Jak dodaje, inwestorom nie spodobały się też zapowiedzi zmian w konstytucji, których celem jest poluzowanie limitu długu publicznego, a rynkowi szkodzi ponadto brak przejrzystości.