W lipcu produkcja wzrosła o 5,8 proc. rok do roku. Ankietowani przez „Parkiet” ekonomiści zgodnie szacowali, że w sierpniu jej wzrost zwolnił. Przemawiał za tym układ kalendarza: sierpień liczył o jeden dzień roboczy mniej niż przed rokiem, podczas gdy lipiec miał o jeden taki dzień więcej.
Żaden z ankietowanych ekonomistów nie zakładał jednak, że produkcja w sierpniu spadła. Przeciętnie spodziewali się, że wzrosła o 1,6 proc. rok do roku.
W tym roku do spadku produkcji przemysłowej (o 2,7 proc. rok do roku) doszło także w czerwcu, ale wtedy był to wynik splotu kilku niekorzystnych czynników, w tym układu świąt i wyjątkowo małej liczby dni roboczych. Trudno było więc na tej podstawie ocenić, czy polski przemysł odczuł recesję w tym sektorze w Niemczech.
Czwartkowe dane GUS też pozostawiają przestrzeń dla wątpliwości, ale niewielką. Wpływ efektów kalendarzowych trudno jest oszacować, co może tłumaczyć nadmierny optymizm prognoz ekonomistów. Z drugiej strony, po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych produkcja wzrosła tylko o 1,7 proc. rok do roku, najmniej od trzech lat, po 3,7 proc. w lipcu i 2,7 proc. w czerwcu.
„Przy spowalniającym wzroście gospodarczym w Europie, trudno było oczekiwać, że polski przemysł pozostanie odporny na zawsze. Sierpniowe dane wskazują naszym zdaniem na to, że pogorszenie koniunktury w strefie euro w końcu odbiło się na aktywności krajowych producentów” – napisali w komentarzu Piotr Bielski i Grzegorz Ogonek, ekonomiści z banku Santander.