Rada zgodnie z jednomyślnymi oczekiwaniami ekonomistów na pierwszym w 2020 r. posiedzeniu utrzymała stopy procentowe na niezmienionym poziomie. Stopa referencyjna NBP od marca 2015 r. wynosi 1,5 proc. „Obecny poziom stóp procentowych sprzyja utrzymaniu polskiej gospodarki na ścieżce zrównoważonego wzrostu oraz pozwala zachować równowagę makroekonomiczną" – napisała RPP. To stała formułka w komunikatach tego gremium.
We wtorek GUS wstępnie oszacował, że inflacja w grudniu przyspieszyła do 3,4 proc. rok do roku z 2,6 proc. w listopadzie. To odczyt najwyższy od października 2012 r., bliski górnej granicy (3,5 proc.) pasma dopuszczalnych odchyleń od celu NBP. W reakcji na te dane wielu ekonomistów zrewidowało w górę swoje prognozy inflacji na 2020 r. z niespełna 3 proc. do nawet 3,9 proc. W samym I kwartale może ona przewyższyć nawet 4,5 proc. rok do roku. Potem jednak powinna stopniowo hamować.
Przewodniczący RPP Adam Glapiński, prezes NBP, podkreślał na konferencji prasowej, że nie ma powodów, by zakładać, że inflacja utrzyma się na poziomie powyżej 4 proc. na dłuższą metę. Zwrócił też uwagę, że jej skok na przełomie 2019 i 2020 r. jest podyktowany głównie wzrostem cen administrowanych (np. cen energii i opłat za odbiór śmieci) oraz żywności i paliw, na które krajowa polityka pieniężna nie ma wpływu. W tym samym tonie wypowiadał się członek RPP Jerzy Żyżyński.
Glapiński powiedział, że nastawienie RPP może się zmienić, jeśli pojawią się tzw. efekty drugiej rundy, czyli wzrost cen zacznie się rozlewać na coraz to nowe kategorie towarów i usług. Podkreślił jednak, że w warunkach spowolnienia gospodarczego trudno tych efektów oczekiwać. Dlatego w jego ocenie stopy procentowe w Polsce prawdopodobnie zostaną na obecnym poziomie do końca jego kadencji w 2022 r., a kolejną ich zmianą będzie raczej obniżka niż podwyżka.
Na konferencji prasowej obecny był także nowy członek RPP Cezary Kochalski, powołany przez prezydenta Andrzeja Dudę na miejsce Jerzego Osiatyńskiego, którego kadencja zakończyła się w połowie grudnia. GS