Preludium do gospodarczego boomu

Ożywienie w polskiej gospodarce w 2021 r. jest pewne, nawet jeśli szczepienia nie zakończą pandemii. Jeszcze lepszy będzie 2022 r.

Aktualizacja: 03.01.2021 16:30 Publikacja: 03.01.2021 07:14

W 2021 r. koniunkturę w polskiej gospodarce nadal determinować będzie pandemia Covid-19. Ryzyko powstawania kolejnych mutacji koronawirusa oraz ewentualne przeszkody, jakie napotkać może rozpoczęta już akcja szczepień, skłaniają do ostrożności. Mimo to ekonomiści perspektywy polskiej gospodarki widzą raczej w jasnych barwach. Przeciętnie spodziewają się w 2021 r. odbicia aktywności ekonomicznej nad Wisłą o 4,2 proc., po zniżce o 3 proc. w 2020 r. To oznaczałoby zaś powrót tej aktywności do poziomu sprzed wybuchu pandemii. Droga do przedkryzysowego trendu wzrostowego pozostałaby wprawdzie jeszcze odległa, ale nie zamknięta.

Adaptacja do ograniczeń

Skąd ten optymizm? – Ze względu na adaptację firm i konsumentów do nowych warunków zakończenie pandemii nie jest warunkiem tego, żeby gospodarka zaczęła normalnie funkcjonować. Ona może jeszcze trwać nawet kilka lat, ale bez takich konsekwencji gospodarczych jak w tym roku – przekonywał podczas noworocznej debaty „Parkietu" Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP. – Kluczowe jest to, żeby natężenie epidemii utrzymać mniej więcej na takim poziomie jak latem. Wtedy nie będą potrzebne najbardziej dotkliwe restrykcje. I naszym zdaniem w związku z programem szczepień liczba ciężkich przypadków Covid-19 i liczba hospitalizacji będzie się zmniejszała na tyle, że już od II kwartału 2021 r. takich bolesnych ograniczeń aktywności nie będzie, a uczestnicy życia gospodarczego będą mieli co do tego pewność – tłumaczył. – Pomimo że jesienno-zimowa fala Covid-19 pod względem liczby zachorowań i zgonów jest gorsza od wiosennej, to jej negatywny wpływ na gospodarkę to około 10 proc. tego, co widzieliśmy wtedy. Antyepidemiczne ograniczenia aktywności ekonomicznej są dzisiaj o około 25–50 proc. łagodniejsze niż wiosną, ale ich negatywne skutki gospodarcze są słabsze – wyliczał podczas tej samej debaty Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego. Jak podkreślał, to pozwala oczekiwać, że ewentualne kolejne fale pandemii koronawirusa w Polsce będą jeszcze mniej dotkliwe dla gospodarki niż ta z jesieni.

Ten optymizm ekonomiści czerpią przede wszystkim z obserwacji zachowania polskich konsumentów. Przejściowe, jak się miało okazać, złagodzenie restrykcji antyepidemicznych w czasie wakacji gospodarstwa domowe wykorzystały do istotnego zwiększenia wydatków. W rezultacie łącznie w pierwszych trzech kwartałach 2020 r. konsumpcja nad Wisłą praktycznie się nie zmieniła, podczas gdy w Niemczech zmalała o około 4 proc., w Hiszpanii o około 10 proc., a w Wielkiej Brytanii niemal o 12 proc. Na przełomie 2020 i 2021 r., w związku z ponownym zaostrzeniem przez rząd antyepidemicznych restrykcji, wydatki gospodarstw domowych prawdopodobnie ponownie zmalały, ale dotychczasowe dane sugerują, że w znacznie mniejszym stopniu niż wiosną. Konsumenci zmienili swoje zwyczaje zakupowe, np. zaczęli w większym stopniu korzystać z e-sklepów, a zamiast wyjść do restauracji, doposażyli domowe kuchnie, ale wydatków ogółem mocno nie ograniczyli. – Te dane sugerują, że polscy konsumenci cechują się większą „niecierpliwością" i mniej chętnie rezygnują z konsumpcji niż gospodarstwa domowe w Europie Zachodniej – zauważa Piotr Kalisz, główny ekonomista Citi Handlowego. Ta niecierpliwość pozwala zaś oczekiwać, że nawet jeśli w 2021 r. ograniczenia mobilności znów będą okresowo wprowadzane, to nie zapobiegną wzrostowi konsumpcji.

Rynek pracy zamrożony

Uczestnicy noworocznej ankiety „Parkietu" i „Rzeczpospolitej" – łącznie 22 zespoły analityczne i indywidualni analitycy – przeciętnie oczekują, że tzw. spożycie w sektorze gospodarstw domowych, które ostatnio odpowiadało za niemal 60 proc. PKB, wzrośnie w 2021 r. o 4,3 proc., po zniżce o 3,4 proc. w 2020 r. Optymiści spodziewają się przy tym skoku konsumpcji o około 5,5 proc., pesymiści zaś o niewiele ponad 2 proc. Różnice między tymi scenariuszami wynikają m.in. z odmiennych oczekiwań co do inflacji. Obecnie ekonomiści przeciętnie przewidują, że w 2021 r. wyniesie ona średnio 2,5 proc. – dokładnie tyle, ile wynosi cel inflacyjny NBP – po 3,4 proc. w 2020 r. Większość przyznaje jednak, że jeśli te prognozy miałyby się okazać chybione, to bardziej prawdopodobne jest, że okażą się za niskie, niż że będą za wysokie. Wyższa od oczekiwań inflacja negatywnie wpływałaby na realną dynamikę płac i psułaby nastroje konsumentów.

Na skalę odbicia konsumpcji wpływała będzie jednak przede wszystkim sytuacja na rynku pracy, który jak dotąd był na koronakryzys zadziwiająco odporny. Ekonomiści nie mają wątpliwości, że to zasługa antykryzysowej polityki rządu. Część jednak ostrzega, że gdy ta polityka będzie wygaszana, rynek pracy czeka bolesne zderzenie z rzeczywistością. – Bardzo dobra jak na warunki pandemii sytuacja na rynku pracy w 2020 r. była wynikiem wsparcia publicznego dla firm, od pewnego momentu warunkowanego stabilizacją zatrudnienia. W 2021 r. będą dobiegać końca okresy utrzymania zatrudnienia wymagane przez programy pomocy publicznej, co w warunkach wciąż trudnej sytuacji finansowej wielu firm może wymuszać optymalizację kosztów. Z tego względu, pomimo ożywienia gospodarczego, nie oczekujemy poprawy sytuacji na rynku pracy w 2021 r. Spodziewamy się raczej średniorocznego spadku zatrudnienia oraz lekkiego wzrostu stopy bezrobocia – mówi „Parkietowi" Aleksandra Świątkowska, ekonomistka z Banku Ochrony Środowiska.

Eksporterzy lubią kłopoty

Scenariusz BOŚ zakłada, że stopa bezrobocia rejestrowanego na koniec 2021 r. sięgnie 6,9 proc., podczas gdy 2020 r. zakończyła – jak przeciętnie szacują ekonomiści – na poziomie 6,4 proc. Większość uczestników noworocznej ankiety „Parkietu" i „Rzeczpospolitej" oczekuje jednak stabilizacji tego wskaźnika, a nawet spadku. Optymiści twierdzą, że ten rok stopa bezrobocia zakończy poniżej 5,5 proc., co oznaczałoby powrót do poziomu sprzed pandemii. Co więcej, ekonomiści przeciętnie oczekują, że wzrost wynagrodzeń, który nie ustał nawet w nadzwyczajnym 2020 r., w 2021 r. nieco przyspieszy (w sektorze przedsiębiorstw, obejmującym firmy z co najmniej dziesięcioma pracownikami, płace mają rosnąć średnio w tempie 5,1 proc. rocznie, w porównaniu z 4,9 proc. w 2020 r.). Przyczyni się do tego podwyżka płacy minimalnej niemal o 8 proc. W takich okolicznościach nawet w razie niewielkiego spadku zatrudnienia dochody Polaków z pracy mogą wzrosnąć, zachęcając do konsumpcji.

Na perspektywy rynku pracy korzystnie wpływa wyraźne ożywienie w polskim przemyśle. Ankietowe badania wśród przedsiębiorstw przemysłowych sugerują, że część z nich wobec rosnącego portfela zamówień i braków kadrowych spowodowanych kwarantannami musi zatrudniać dodatkowych pracowników. Tymczasem wiele wskazuje na to, że produkcja przemysłowa utrzyma się na ścieżce wzrostu, na którą wróciła już w czerwcu. Polskim producentom sprzyja m.in. dobra koniunktura w przemyśle Niemiec oraz wywołane przez pandemię zmiany w strukturze globalnego popytu. Jedną z nich jest wzrost zapotrzebowania na meble oraz sprzęt RTV i AGD związany z upowszechnieniem się pracy zdalnej, inną – większa wrażliwość zagranicznych nabywców na ceny. „Jak już widzieliśmy podczas ostatnich kryzysów w Europie, polscy eksporterzy potrafią przejąć większy kawałek rynku UE we wczesnej fazie ożywienia gospodarczego. Określamy to jako efekt substytucyjny, gdyż zakładamy, że opiera się na pilnowaniu kosztów przez partnerów handlowych i szukaniu tańszych alternatyw produktów – które Polska może zapewnić" – tłumaczą w niedawnym raporcie ekonomiści z banku Santander.

Inwestycje z opóźnionym zapłonem

Dobra koniunktura w przemyśle w połączeniu z przytłumionym wciąż importem – w dużej mierze w konsekwencji spadku cen ropy naftowej i mniejszego popytu na paliwa – zaowocowała już wyraźną poprawą salda wymiany handlowej Polski. Większość ekonomistów zakłada, że ta tendencja utrzyma się też w 2021 r. Uczestnicy naszej noworocznej ankiety przeciętnie prognozują, że polski eksport towarów i usług zwiększy się o 6,3 proc., a import o 5,2 proc. To oznaczałoby, że wyniki handlu zagranicznego wpłyną pozytywnie na tempo odbicia aktywności w gospodarce. Na przykład analitycy z Credit Agricole Bank Polska oceniają, że tzw. eksport netto doda do wzrostu PKB 0,8 pkt proc.

Największą niewiadomą, która jest zarazem istotnym źródłem różnić w makroekonomicznych scenariuszach dla Polski, są inwestycje. Inaczej niż w przypadku konsumpcji część ekonomistów liczy się nawet z ich ponowną zniżką, po załamaniu o 7–8 proc. w 2020 r. Przeciętnie ankietowani przez nas ekonomiści oceniają, że nakłady brutto na środki trwałe w polskiej gospodarce zwiększą się w 2021 r. o 3,2 proc. Ale nawet to oznaczałoby, że realna wartość tych nakładów pozostanie wyraźnie mniejsza niż w 2019 r. Jak tłumaczy Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium, przedsiębiorstwa w ankiecie NBP jako główną barierę dla rozwoju od początku pandemii wskazują niepewność. Ta zaś szybko nie ustąpi. – Skłonność firm do inwestycji w maszyny i urządzenia będzie też ograniczana przez obniżone wykorzystanie mocy wytwórczych. Według szacunków NBP wykorzystanie mocy wytwórczych jest obecnie najniższe od blisko czterech lat. Oznacza to, że odbudowujący się popyt firmy będą mogły zaspokoić przy wykorzystaniu obecnego majątku produkcyjnego – dodaje Maliszewski.

Jednocześnie najbliższy rok będzie okresem przejściowym między nowym i starym budżetem UE, co ograniczy aktywność inwestycyjną w sektorze publicznym. Absorpcja funduszy z nowego budżetu, na lata 2021–2027, rozpocznie się dopiero za kilka kwartałów. Rozruchu wymaga także Fundusz Odbudowy, z którego Polska do 2024 r. otrzymać ma około 120 mld zł bezzwrotnych dotacji (i drugie tyle nisko oprocentowanych kredytów). Większość ekonomistów tym czynnikiem uzasadnia swoje przekonanie, że dopiero 2022 r. przyniesie w Polsce ożywienie gospodarcze z prawdziwego zdarzenia. Rozpoczynający się rok będzie tylko preludium boomu.

Gospodarka krajowa
NBP w październiku zakupił 7,5 ton złota
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka krajowa
Inflacja w listopadzie jednak wyższa. GUS zrewidował dane
Gospodarka krajowa
Stabilny konsument, wiara w inwestycje i nadzieje na spokój w otoczeniu
Gospodarka krajowa
S&P widzi ryzyka geopolityczne, obniżył prognozę wzrostu PKB Polski
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka krajowa
Czego boją się polscy ekonomiści? „Czasu już nie ma”
Gospodarka krajowa
Ludwik Kotecki, członek RPP: Nie wiem, co siedzi w głowie prezesa Glapińskiego