Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Aktualizacja: 29.06.2022 05:00 Publikacja: 29.06.2022 05:00
Foto: Adobestock
Jak mówi, relacja zysku do ryzyka inwestycji w towary rolne ogółem czy też w pszenicę i kukurydzę jest raczej niekorzystna. – Dalszy dynamiczny wzrost cen jest mało prawdopodobny – zakłada ekspert Rock Solid Investments.
Jak analizuje, inwestycje w surowce rolne od 2007 r. przyniosły około 10 proc. straty. Sytuacja wygląda całkiem inaczej w ostatnich dwóch latach. – Inwestycja z końca kwietnia 2020 r. przyniosła nieco ponad 60 proc. zysku. Po 13 chudych latach od ponad dwóch lat surowce rolne drożeją – wskazuje Piotrowski. Atak Rosji na Ukrainę w lutym spowodował, że ten trend w przypadku niektórych surowców rolnych wręcz się nasilił. – Spośród tych surowców, których cena rosła, można wymienić między innymi pszenicę oraz kukurydzę. Dzieje się tak dlatego, że Rosja i Ukraina wspólnie odpowiadają za dosyć istotną część globalnego eksportu tych towarów rolnych. Sankcje, jakie zostały nałożone na Rosję, czy niemożność eksportu surowców niektórymi kanałami transportu z Ukrainy (głównie transport morski) spowodowały, że rynek zaczął się obawiać o dosyć duży niedobór podaży tych dwóch surowców – wskazuje Piotrowski. – To z kolei spowodowało, że inne kraje, które walczą z niedoborem tych surowców, zakazują eksportu – zauważa. Taka sytuacja miała miejsce ostatnio w Indiach, które zakazały eksportu pszenicy do końca tego roku. Te zjawiska potęgują jeszcze wzrost cen. – Jest to sytuacja, w której wzrost cen powoduje zainteresowanie producentów towarów rolnych tym, aby jak najwięcej wyprodukować, bo mogą później je sprzedać po wysokich cenach – mówi. Obecnie sytuacja jest nieco bardziej skomplikowana, bo w ślad za wzrostem cen towarów rolnych rosną ceny nawozów czy też półproduktów, które są do produkcji nawozów używane, takie jak amoniak. – To wynika z tego, że Rosja jest jednym z głównych producentów i eksporterów tych dwóch towarów. Istotna jest także Białoruś, która również jest objęta sankcjami – tłumaczy Piotrowski. PAAN
Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Złoty w ostatnich dniach znalazł się w oku cyklonu. W piątek, po burzliwych rozmowach między Donaldem Trumpem a Wołodymyrem Zełenskim, nasza waluta wyraźnie traciła na wartości. Do dolara osłabiała się o ponad 1 proc. i wycena skoczyła znów powyżej 4 zł. Mocno także drożało euro, które momentami było już blisko poziomu 4,20 zł.
Wspólna waluta zyskiwała w poniedziałek na wartości, szczególnie w relacji do dolara. Pomogły jej dane o inflacji oraz poprawa nastrojów na świecie. Para EUR/USD nadal jednak nie potrafi przebić istotnego oporu.
Trwa dobra passa brytyjskiego indeksu FTSE 100, który nowy tydzień rozpoczął od wzrostów i tym samym od nowych szczytów. W rezultacie coraz odważniej patrzy w stroną okrągłego poziomu 9000 pkt i zdaniem analityków BM mBanku dotarcie do tego poziomu wcale nie jest mrzonką.
Para EUR/USD poniedziałek przywitała wzrostami i atakiem na kluczowy opór techniczny. Pomogły w tym wyniki wyborów do niemieckiego parlamentu. Eksperci spodziewają się jednak, że szybko zejdą one na dalszy plan.
Złoty pozostał obojętny na rozstrzygnięcia wyborcze w Niemczech. W poniedziałek nasza waluta notowała symboliczne zmiany, a w relacji dla dolara próbowała nawet się umacniać. Notowania amerykańskiej waluty wciąż więc utrzymują się poniżej okrągłego poziomu 4 zł. Para EUR/PLN oscyluje z kolei przy 4,16 zł, z kolei frank szwajcarski jest nieznacznie powyżej 4,40 zł.
Euro w relacji do dolara złapało w ostatnich dniach oddech. Jeszcze nie tak dawno, główna para walutowa EUR/USD była przecież poniżej poziomu 1,03, a w piątkowe popołudnie i poniedziałkowy poranek walczyła o przebicie się przez 1,05. Wyjście powyżej tego poziomu wcale nie musi być prostą sprawą. Już w styczniu widać było zatrzymanie odbicia wzrostowego po wyraźnych spadkach właśnie w tych okolicach. Wtedy nie udało się ich sforsować. Czy teraz historia się powtórzy?
Rezerwy złota NBP to już 451 ton. Ale w Polsce znajduje się zaledwie niecałe 105 ton – czyli pod kontrolą mamy zaledwie 22 proc. kruszcu.
Elastyczne elektrownie gazowe, kotły na biomasę, zagospodarowanie odpadów, magazyny energii i ciepła oraz fotowoltaika – to scenariusze dla węglowych elektrowni Grupy Tauron.
W scenariuszu najbardziej optymistycznym ceny mogą osiągnąć poziom 50 USD, jednak wymaga to korzystnych warunków makro.
Z roboczych ustaleń z Komisją Europejską wynika, że zgodzi się ona na pomoc publiczną i umowę społeczną dla górnictwa – mówi minister przemysłu Marzena Czarnecka.
Kluczowymi rynkami, na których koncern chce pozyskiwać błękitne paliwo z własnych złóż, będą Polska, Norwegia i Kanada. Planowane są też duże zakupy surowca, tak aby w pełni zaspokoić rosnące potrzeby gazowe krajowych odbiorców.
W obecnych warunkach trudno o wzrosty na rynku naftowym. Przeszkadzają im zarówno czynniki popytowe, jak i podażowe.
Ostatnie tygodnie dały w kość zarówno inwestorom na rynkach akcji, jak i obligacji. Niespokojne czasy niektórzy wolą wciąż przeczekać w tych drugich. Część zarządzających liczy też na wciąż dobre zachowanie surowców, głównie metali szlachetnych.
Proces odchodzenia od ropy i gazu oraz produktów powstających z ich przerobu nie będzie tak szybki, jak zakładano jeszcze kilka lat temu. Może potrwać nawet kilkadziesiąt lat. Spółki z GPW zdają sobie z tego sprawę i na taki scenariusz są gotowe.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas