Chodzi o seanse filmowe w Kędzierzynie-Koźlu organizowane przez posła Roberta Węgrzyna. Dotychczas odbyły się dwie tego rodzaju imprezy. W grudniu 2008 r. około tysiąca widzów obejrzało film „Świadectwo”, a tuż przed świętami Wielkiej Nocy dla blisko 3 tys. osób wyświetlono obraz „Popiełuszko – wolność jest w nas”. Za pierwszym razem ZAK był jedyną firmą finansującą pokaz, za drugim – głównym sponsorem imprezy, chociaż przedsięwzięcie współfinansowały inne podmioty, w tym spółki Skarbu Państwa: Kopalnia Piasku Kotlarnia i PKE (oddział w Kędzierzynie), a także prywatne firmy Berger i Zamkom.
Zaproszenia, na których napisano „poseł na Sejm RP Robert Węgrzyn zaprasza na film”, i zamieszczono m.in. logo ZAK-u, były wysyłane w sejmowych kopertach. Parlamentarzysta nie widzi nic złego w tym, że firmowane jego nazwiskiem seanse finansują spółki Skarbu Państwa. – Nie wydaje mi się, byśmy zrobili coś nagannego. Z propozycją sponsoringu zwróciłem się do 20 różnych firm. Odpowiedziało pięć – powiedział nam Węgrzyn. – Jeśli zarząd ZAK-u uznałby, że to zakładom niepotrzebne, pewnie by odmówił – dodał poseł. Jego zdaniem, sponsoring był dla spółki korzystny. – Po seansach w prasie pojawiło się więcej ogłoszeń dotyczących kupna akcji ZAK-u – stwierdził.
Zarząd ZAK-u nie odpowiedział na pytanie, czy jego zdaniem w finansowaniu imprezy zorganizowanej przez polityka nie ma nic nagannego. W biurze prasowym spółki wyjaśniono nam, że tego typu sponsoring jest przedmiotem zlecenia reklamowego. Logo zakładów jako sponsora pojawiło się także w prasie, na plakatach i banerach reklamowych podczas pokazu. Wyjaśniono nam, że „taki przekaz ma pozytywnie wpłynąć na postrzeganie ZAK, w tym przypadku jako mecenasa sztuki”. Zakłady sponsorują kilkanaście tego typu wydarzeń w roku. Chodzi o to, że „przy ciągle rosnącej konkurencji spółka musi być cały czas widoczna na rynku”.
– W tym, że firmy z regionu sponsorują wydarzenia kulturalne dla tutejszej społeczności, nie widzę nic zdrożnego – ocenia Robert Gwiazdowski, prezes Centrum im. Adama Smitha. – Nie wiem natomiast, czy gdyby organizatorem seansów był ktoś inny, a nie poseł, też mógłby liczyć na sponsoring ZAK-u – dodaje. Zdaniem Andrzeja Nartowskiego, prezesa Polskiego Instytutu Dyrektorów, znawcy corporate governance, reklama jako uzasadnienie udziału ZAK-u w finansowaniu tego typu imprez to absurd. – Nie ma związku między poziomem sprzedaży nawozów a sponsoringiem przez ich producenta seansów filmowych dla lokalnej społeczności – stwierdził.
W jego ocenie nie chodzi o to, ile wydano na ten cel (ZAK wyłożył łącznie 40 tys. zł), ale o niefrasobliwość, z jaką uczynił to zarząd. – Nie sądzę, by inwestorzy masowo zapragnęli akcji spółki, która w taki sposób wyrzuca pieniądze w błoto – powiedział Nartowski (w czerwcu ZAK ma wypuścić akcje za około 300 mln zł i zadebiutować na GPW). Prezes PID dodał, że zarządy, które podejmują tego typu kroki, powinny być stawiane na baczność przez rady nadzorcze i właścicieli.