Jest też trochę jak postprawda – zjawisko co do zasad funkcjonowania znane pewnie z przeszłości, ale w czasach żywiołowego rozwoju mediów społecznościowych wzmocnione o siłę oddziaływania – natychmiast, i dodatkowo – równocześnie słowem, obrazem i dźwiękiem. Komunikację patchworkową z postkomunikacją łączy to, że oba te sposoby przekazywania informacji nie są do końca po prostu komunikacją. Gdyby tak było, nazywałyby się zwyczajnie i bez ceregieli komunikacją, bez przedrostków, bez przymiotników. Łączy je także to, że oba te pojęcia zostały wymyślone na potrzeby niniejszego artykułu. Co nie znaczy, że są jakoś bardziej nietrafne niż inne pojęcia już funkcjonujące na rynku teorii komunikacji spółki z inwestorami. Nieco patchworkowa jest komunikacja wszelkich możliwych danych pozafinansowych spółki, nacisk na prezentowanie działań CSR i tendencja do komunikowania ich – również poprzez media – tak, jakby były dla inwestora podstawą aktualnej wiedzy o spółce. W jakich innych kategoriach, jeśli nie w modnej logice postprawdy, można odczytywać tendencję do tworzenia story o spółce, która to story ma zapewnić wyróżnienie się spółki w mediach, a pośrednio – w oczach inwestorów? Postprawda to nie tyle komunikowanie faktów, ile oddziaływanie na emocje; patchwork to prezentacja różnokolorowych skrawków rzeczywistości w nadziei na to, że całość tkaniny wytworzy wrażenie bogactwa i kompletności informacji.

A jak sprawa komunikacji wygląda z perspektywy dziennikarza serwisu inwestorskiego w agencji informacyjnej? Dba on o efektywność dotarcia do inwestora za pomocą prezentowania obiektywnych i wystandaryzowanych zakresów informacji. Ostrożnie odnosi się do CSR, który może przedstawiać spółkę w mało neutralnym świetle czasem nieco wyreżyserowanym przez samą spółkę. Restrykcyjnie pilnuje, żeby nie poszerzać spisu kategorii informacji i nie działać zbyt różnorodnie, jeśli efektem byłaby utrata spójności serwisu. Katalog faktów opisywanych w serwisie bywa boleśnie wąski, ogranicza się właściwie do danych finansowych, polityki dywidendowej, projektów inwestycyjnych, planów emisji nowych instrumentów finansowych na rynek czy ważnych zmian kadrowych. Odbiorcy serwisu, inwestorzy, cenią sobie taką „oszczędność" serwisu. Chcą mieć pewność, że najważniejsze kategorie informacji finansowych nie zostały pominięte, z drugiej strony – nie lubią przesytu informacją, cenią informację niezbędną. To taki inwestorski komfort udziału w przedsięwzięciu, w którym podstawą jest selekcja najważniejszych danych i oszczędność czasu. Budowanie narracji o spółce, wpływanie na emocje inwestora w duchu postprawdy – są to zjawiska w serwisie inwestorskim z założenia nieobecne. Oczywiście emocjonujące jest śledzenie serwisu, w którym co chwilę pojawiają się istotne dla rynków dane i newsy, ale nie są to „opowieści" o spółce. Oczywiście emocje czytelników mogą pojawić się w serwisie na wieść o tym, że ostateczny wynik finansowy spółki w jednej z kategorii był np. dużo wyższy lub niższy od konsensusu rynkowego. Ale to nie story, to podstawowa informacja inwestorska – zestawienie podanych wyników z oczekiwaniami rynkowymi.

Dziennikarz agencyjny nie zainteresuje się spółką z tego powodu, że jej historia została ciekawie opisana przez zdolnego, zręcznego autora z IR czy PR. Spółka musi spełniać szereg kryteriów obiektywnych: wielkość i skala działania, przynależność do głównych indeksów giełdowych, plany przejścia na główny rynek czy perspektywa stania się obiektem przejęcia przez większy podmiot w przypadku spółek mniejszych, tak zwane pokrycie analityczne przez domy maklerskie, co jest konieczne do stworzenia konsensusu rynkowego. To oczywiście nie wszystkie atuty umożliwiające szybkie i sprawne dotarcie z informacją do inwestorów poprzez serwis inwestorski. Ale lista kategorii zdarzeń jest ograniczona, co nie znaczy, że czasem rzeczywistość nie okazuje się bogatsza niż agencyjne stylebooki. Dziennikarz agencyjny lubi newsy, ale lubi je sam wyszukiwać, niekoniecznie kierując się podpowiedziami osób pracujących w zakresach CSR, IR czy PR. Ktoś powie – jeśli dziennikarz agencyjny lubi wyszukiwać newsy, to podpowiedzmy mu, podrzućmy fajnego newsa, który dzięki mediom dotrze do inwestorów. Zdarza się i tak. System naczyń połączonych w ekosystemie informacyjnym na rynku kapitałowym zakłada wzajemne przenikanie się źródeł i nadawców informacji. Ale jeśli podrzucony uprzejmie news nie mieści się w restrykcyjnych założeniach agencyjnych stylebooków, to i tak zapewne nie przejdzie przez sito redakcyjne. To samo dotyczy pogłosek rynkowych, plotek, przypuszczeń. Często są to fakty rynkowe o sile równej tak zwanym twardym i sprawdzonym danym. Jednak agencja jest trochę bezduszna w tym zakresie. Wie, że oczekuje się od niej sprawdzenia faktów i przekazania wiarygodnych, neutralnych danych.

Maciej Danielewicz, redaktor naczelny redakcji ekonomicznej Polska Agencja Prasowa