Jakie są według pana priorytety dla deregulacji, z punktu widzenia osoby, która z polskim biznesem ma doświadczenie od ponad 30 lat?
Powiedziałbym, że trzeba zacząć od tego, co jest najprostsze do rozwiązania, czyli od wszystkich działań, które nie wymagają zmian ustawowych. Taka była zresztą pierwotna propozycja premiera Tuska, aby skierować się na poziom rozporządzenia, a nawet poniżej. Oczywiście już wiemy, że bez zmian ustawowych się nie da, ponad 90 proc. proponowanych przez nas zmian będzie prawdopodobnie wymagało korekt ustawowych, w niektórych przypadkach będą konieczne zmiany na poziomie Unii Europejskiej. Prosty przykład: wiele ograniczeń, których doświadczają uczestnicy rynku kapitałowego, to jest poziom Komisji Nadzoru Finansowego, czyli chodzi o praktykę, nie o ustawy, a do tej praktyki można się ustosunkować i można ją zmienić w taki sposób, aby ułatwić życie czy nie powtarzać przekazywania tych samych informacji po raz trzeci.
Nadzoruje pan prace zespołu, który zbiera i opracowuje pomysły na deregulację. Jaka dokładnie jest pana rola w tym projekcie?
Ja jestem w Komitecie Sterującym, w skład którego wchodzą przedstawiciele czterech organizacji: Polskiej Rady Biznesu, Corporate Connections, Konfederacji Lewiatan i Pracodawców RP.
Czy w państwa propozycjach deregulacji będzie coś ważnego dla inwestorów czy rynku kapitałowego?
Mogę zapewnić, że będzie, również w tym pakiecie, który dzisiaj opublikujemy, ale jeszcze nie zdradzę szczegółów. Zresztą naszych dwóch koordynatorów tego projektu to Jacek Socha i Adam Malinowski. Jacek Socha, jako weteran rynku kapitałowego, jest też szczególnie wyczulony na to, aby zmiany deregulacyjne dotknęły również rynku kapitałowego. Zaczęliśmy jednak prace od takich propozycji, które mogą wpłynąć na codzienne życie tysięcy przedsiębiorców.
Jakie są priorytetowe projekty według pana oceny? Państwo dostarczą 300 projektów, rząd ma wybrać 100 i przekształcić je w ustawy. Które mogą mieć szeroki wpływ na gospodarkę, mogą rozruszać inwestycje?
Do rozruszania inwestycji niezbędna jest zdolność do mobilizowania prywatnego kapitału, a ta jest możliwa wtedy, kiedy działamy w stabilnym otoczeniu prawnym, zwłaszcza jeśli chodzi o przepisy podatkowe. Kolejny prosty przykład: mamy w Polsce podatek bankowy, którym obłożone są wszystkie banki. Opodatkowujemy nim aktywa, czyli sposób, w jaki banki przeznaczają nasze pieniądze. I jeżeli udzielają kredytów, to płacą ten podatek, a jeżeli kupują obligacje Skarbu Państwa, to nie płacą. To wpływa na strukturę bilansów tak, że banki siedzą na obligacjach Skarbu Państwa, a kredytów udzielają ostrożnie.