Jestem podekscytowany, potem zdumiony, potem rozbawiony, potem wzruszony, a na końcu zdegustowany. Skąd u mnie aż taka huśtawka emocji? Bo jestem uważnym czytelnikiem jednej z newsowych gazet, która podobno czuje pismo nosem i szczyci się niesamowitym węchem. A czym jestem zdegustowany? Dobrym samopoczuciem producentów informacji, którzy niemal zawsze przypominają, że to nie kto inny, tylko oni pierwsi donieśli rynkowi smakowite danie w postaci tzw. newsa, a że jego jakość nijak się ma do późniejszych oficjalnych informacji ? to już zupełnie nie ma znaczenia.
I właśnie to samouwielbienie sprowokowało mnie do prześledzenia ostatnich produkcji mojego różowego papierowego pupilka, któremu przyznaję honorowy tytuł znanej ze sprytu i nowatorskich metod śledczych ? Różowej Pantery (jeśli chodzi o prędkość zwierzę to można pomylić z gazelą)
?Jan Kulczyk i Michel Bon, szef France Telecom, są gotowi wyłożyć na zakup jednej akcji TP maksymalnie 25 zł? ? poinformowała społeczeństwo Różowa Pantera na pierwszej stronie 25 lipca. A skąd ona o tym wie? Już na kolejnej stronie okazuje się, że z pierwszej ręki, bo został tam przedstawiony następujący cytat ? ?Jesteśmy gotowi zaoferować 25 zł za akcję? ? deklaruje przedstawiciel konsorcjum.
Okazuje się, że tajemniczy przedstawiciel konsorcjum postanowił tą informacją podzielić się wyłącznie z Różową Panterą, a dzięki temu cytowano moją pupilkę wszędzie, co i kursowi wyszło na dobre, gdyż co nieco podciągnął się dzięki temu. Ale dlaczego 25 zł? Nie sposób było zgadnąć, równie dobrze mogłoby to być 22 lub 27,5 zł.
Z tym większym rozbawieniem przeczytałem we wtorkowej Różowej Panterze następujący fragment rozmowy z minister skarbu Aldoną Kamelą?Sowińską ? ?Czy na pewno nie dostała Pani żadnej oferty? Na rynku pojawiła się informacja, że FT jest skłonne zapłacić 25 zł za jedną akcję TP?? ? zapytała Różowa Pantera niewinnie mróżąc oczęta. ? ?Nigdy nie otrzymałam takiej propozycji? ? odparła minister. I to mnie wzruszyło, gdyż cytowaną wcześniej przez gazetę deklarację członka konsorcjum cudownie zamieniono na informację, jaka nie wiadomo skąd pojawiła się na rynku. No cóż, każdy może trochę zbłądzić i taki drobiazg można powabnej panterze wybaczyć, ale są chyba granice. I tutaj dochodzę do fazy zdegustowania. Doprowadziły mnie do tego dwie inne informacje podane przez moją pupilkę w kolejnych dwóch wydaniach.