W ostatnim czasie toczy się ciekawa dyskusja. Tyczy się ona aktualnego i postulowanego kształtu polityki gospodarczej świata, ale też i polityki gospodarczej poszczególnych kawałków świata, czyli krajów. Osoby zainteresowane tematem z pewnością domyślają się, że nawiązuję do sporu między nowym pragmatyzmem a nowym nacjonalizmem – zestawianych z dominującą aktualnie rzeczywistością. Co ciekawe wzmiankowana dyskusja odbywa się nie tylko na akademickich salonach i łamach prasy fachowej, ale i w trakcie wielu rozmów prowadzonych w znacznie mniej formalny sposób. Uczestniczą w nich zarówno akademicy, jak i zwykli zjadacze chleba – znaczy temat jest ciekawy.
Przyznam, że jako zupełny laik w sprawach naukowych nie śmiałbym dyskutować poszczególnych koncepcji, ich uniwersalności czy choćby sposobu prezentowania. Chciałbym jednak szerzej nawiązać do pewnej uwagi pojawiającej się w czasie wzmiankowanych wyżej rozmów. Uwagę tę można sprowadzić do pytania: „A co by było, gdyby tę czy inną koncepcję tak rach-ciach wprowadzić w życie?". Jest ono bardzo zasadna, ale odpowiedź na te pytanie wymagałaby wpierw dłuższej dygresji. W moim rozumieniu wyżej wymieniane koncepcje i bezpośrednie aplikowanie polityki gospodarczej to dwa zupełnie różne światy - mające zupełnie inne pragmatyki.
Koncepcje to żywioł naukowy, akademicki opisujący na bardzo wysokim poziomie abstrakcji ogólne mechanizmy rządzące światem (tu akurat światem gospodarczym). Są bardzo ważne, ponieważ pozwalają uporządkować sposób myślenia o najważniejszych zjawiskach. Dają zrozumienie. Trzeba jednak podkreślić, że aby owo zrozumienie przychodziło szybciej – posługują się często daleko idącymi uproszczeniami i oglądają świat od strony naprawdę bardzo szerokiego makro. Skoro tak, to nie ma w nich zupełnie nic o konkretach: konkretnej diagnozie poszczególnych elementów aktualnego stanu gospodarki, wskazaniu kluczowych zagadnień (w rozumieniu spraw do załatwienia), narzędziach, celach, kosztach, niezbędnych zasobach, sposobach działania, konkretnych pomysłach, kolejności działań...
Tymczasem aplikowanie polityki gospodarczej – zwłaszcza nowej, odmiennej od dotychczasowej – to zupełnie coś innego. Musi koncentrować się na rzeczach i zjawiskach znacznie bardziej przyziemnych – takich zdecydowanie bardziej zbliżonych do określenia mikro. Aby miało jakiekolwiek szanse powodzenia musi się okazać kompleksowym i przemyślanym projektem ze sfery praktyki biznesu. Takim dokładnie i detalicznie pokazującym i omawiającym wszystkie te elementy, którymi nie zajmują się koncepcje. W praktyce biznesowej wskazuje się szwankujące elementy, zbija się je w grupy, z którymi można radzić sobie „hurtem", ustawia się stosowną kolejność realizacji, określa potrzebne zasoby i posiadane środki.
Zupełnie różne są też procesy tworzenia. Koncepcje powstają w głowie pojedynczych osób, a co najwyżej są efektem pracy bardzo wąskich zespołów. Plany aplikacji polityki gospodarczej to efekt pracy przynajmniej setek, jak nie tysięcy ludzi (bo musi być odpowiednio liczny zespół by wydobyć, opisać i przekazać wszelkie niuanse bardzo różnych zagadnień). Plan wymagający w czasie przygotowania skomplikowanego procesu zgrywania i koordynacji odmiennych elementów. Plan nie mniej trudny w procesie realizacji.