Rajd św. Mikołaja na giełdowych parkietach wzbudzał wśród inwestorów chyba mniejsze emocje niż szalony wzrost cen kryptowalut. To zupełnie inny segment rynku finansowego, bo słabo regulowany rynek niepubliczny. Wartość wyemitowanych tego typu aktywów stanowi zaledwie ułamek kapitalizacji nowojorskiej giełdy, ale tempo zwyżek bitcoina, etherum, litcoina i wielu innych kryptowalut przyprawiało o zawrót głowy. Warto pochylić się nad tym fenomenem, żeby odpowiedzieć sobie na pytanie, czy nie umknęła nam sprzed nosa jakaś okazja inwestycyjna.
Najbardziej popularny jest bitcoin, ale wcale nie najszybciej drożejący. Ta kryptowaluta jest owiana tajemnicą do tego stopnia, że nawet na dobrą sprawę nie wiadomo, kto był jej twórcą. Podwaliny teoretyczne stworzył w 1983 r. David Chauma (przypłacił wdrażanie w życie swojego pomysłu bankructwem własnej firmy), ale już za autora koncepcji uchodzi Satoshi Nakamoto. Natomiast inne źródła podają jako autorów trzech informatyków (Vladimir Oksman, Neil King i Charles Bry), którzy w 2008 r. opatentowali rozwiązania odzwierciedlające pomysł Chauma.
Wprawdzie liczba wyemitowanych (a raczej „wykopanych", bo tego sformułowania używa się do opisu kreacji bitcoina) jest z góry ograniczona, ale liczba funkcjonujących kryptowalut już nie została w żaden sposób określona. I to stanowi ogromną słabość tego rynku. Każdy może wykreować kryptowalutę, która będzie walczyła o uznanie i popularność z innymi tego typu tworami. Natomiast mitem założycielskim i podstawowym pomysłem było stworzenie elektronicznego odpowiednika klasycznego pieniądza, który nie byłby psuty nadmierną emisją. A z taką mieliśmy do czynienia od 2009 r. (i w zasadzie nadal mamy) w wielu krajach rozwiniętych. Czy wobec tego zacieśnianie polityki pieniężnej banków centralnych, jej normalizacja, spowoduje utratę atrakcyjności kryptowalut? Raczej nie, ponieważ to nie ten czynnik zdecydował o szybkim rozwoju tego rynku.
Nie da się więc określić fundamentalnej wartości kryptowalut, ponieważ nie ma żadnego ograniczenia w ich kreowaniu. Ich wartość ustalają jedynie bieżące transakcje na najróżniejszych platformach obrotu. Na każdej platformie kształtuje się w tym samym czasie inne cena. Podlega ona bardzo dużym wahaniom, znacznie szybszym niż zmiany w realnej gospodarce. Z tego też względu kryptowaluty obecnie nie nadają się do ustabilizowanego i stałego funkcjonowania w sferze realnej. Sprzedawca towaru lub usługi akceptujący płatność kryptowalutą naraża się na olbrzymie ryzyko zmiany jej kursu. Tego ryzyka wielu akceptantów takiej płatności nie czuło, ponieważ moda na kryptowaluty powodowała ich sukcesywny wzrost w stosunku do dolara. Do czasu. Jednak spadek kursu trwający np. kilka miesięcy mógłby być bardzo bolesny dla wielu przedsiębiorców akceptujących płatności kryptowalutami.
Obecny stan prawny też nie sprzyja, ponieważ nie ma powszechnego obowiązku akceptowania tych instrumentów w transakcjach, można go jedynie narzucić w formie dobrowolnej umowy między stronami.