W II połowie marca ustawodawca podjął się karkołomnego wręcz zadania uchwalenia przepisów, które ratowałyby naszą koronawirusową rzeczywistość. Mowa rzecz jasna o tzw. Tarczy 1.0 czy też, jak powinno się ją prawidłowo nazywać, ustawie z 31 marca 2020 r. o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych oraz niektórych innych ustaw (DzU 2020 poz. 568). W toku prac nad tarczą ustawodawca zdecydował się na wprowadzenie, oprócz rozwiązań tymczasowych, także szeregu rozwiązań, które mają już zostać z nami na stałe. Wśród nich znalazła się nowelizacja KSH, której myślą przewodnią było ułatwienie – w czasie pandemii – odbywania posiedzeń organów spółek kapitałowych dzięki wykorzystaniu najnowszych zdobyczy technologicznych.
Powyższe zmiany KSH, jak wiadomo, nie miały rewolucyjnego charakteru. Generalnie pewne formy zdalnego funkcjonowania organów spółek były już w KSH obecne. Jak się jednak szybko po wprowadzeniu kwarantanny okazało, istniejące regulacje zwyczajnie nie wytrzymały próby. Koronawirus stał się więc pretekstem do tego, by do KSH dopisać przepisy, które z praktycznego punktu widzenia już dawno powinny były się tam znaleźć.
Jednym z przepisów, które uległ modyfikacji, był art. 406(5) KSH. Przepis ten dotyczy organizacji walnego zgromadzenia w formie elektronicznej. Po nowelizacji z 31 marca art. 406(5) KSH otrzymał § 4 w nowym brzmieniu: „Spółka publiczna zapewnia transmisję obrad walnego zgromadzenia w czasie rzeczywistym[...]". Jednakże samo pojęcie „transmisji obrad w czasie rzeczywistym" nie było dla tego przepisu nowe. Przed nowelizacją występowało ono w § 1, gdzie była mowa o tym, że udział w walnym zgromadzeniu spółki przy wykorzystaniu środków komunikacji elektronicznej obejmuje w szczególności transmisję obrad walnego zgromadzenia w czasie rzeczywistym. Wydawać by się więc mogło, że przeniesienie kwestii transmisji obrad § 1 do § 4 ma charakter wyłącznie redakcyjny. Tak jednak nie jest.
Mianowicie według stanu prawnego do 31 marca, jeżeli spółka (także niepubliczna) zdecydowała się na organizację walnego zgromadzenia przy wykorzystaniu środków komunikacji elektronicznej, to jednym z przejawów takiego zgromadzenia było umożliwienie śledzenia jego przebiegu właśnie dzięki transmisji obrad. Jednak od 31 marca obowiązek transmitowania obrad walnego zgromadzenia – jak się wydawało – zyskał swój własny autonomiczny byt. Sposób ukształtowania art. 406(5) § 4 KSH zdawał się wskazywać, że transmisja obrad w czasie rzeczywistym ma mieć miejsce na każdym walnym zgromadzeniu, nie tylko zorganizowanym przy wykorzystaniu środków komunikacji elektronicznej, z tym że obowiązek ten został ograniczony tylko do spółek publicznych. I tak już 1 kwietnia pojawiły się pytania od klientów – spółek publicznych, czy jeżeli planowali oni „zwykłe" walne zgromadzenie, to czy też muszą zapewniać transmisję obrad w czasie rzeczywistym. A co w sytuacji, w której ktoś zwołał zgromadzenie w połowie marca z terminem odbycia zaledwie kilka dni po wejściu w życie Tarczy 1.0?
Tutaj zaczęły się schody. Otóż z samego brzmienia feralnego przepisu wynika, że każde walne zgromadzenie spółki publicznej powinno być transmitowane w czasie rzeczywistym. Koniec i kropka. Można by się tu pokusić o podejście celowościowe – nawet jeżeli planowałaś, droga spółko, walne zgromadzenie „zwykłe", to pozwól swoim uziemionym na kwarantannie akcjonariuszom chociaż obejrzeć, co tam się na tych obradach będzie działo.