Czwartek, kiedy to doszło do ataku Rosji i Białorusi na Ukrainę, przyniósł potężne spadki na krajowym rynku oraz znaczące na głównych rynkach europejskich. Sesja w Stanach Zjednoczonych okazała się jednak udana dla inwestorów. W piątek z kolei to GPW była jednym z czołowych rynków na Starym Kontynencie. Duże straty odrabiał także rosyjski RTS, który jednak do poziomów z zamknięcia w środę drogę ma jeszcze daleką. Praktycznie wszędzie nastroje były pozytywne. Z nawiązką czwartkowe spadki odrobił np. niemiecki DAX.
W kontekście rynku akcji i skłonności inwestorów globalnych do ryzyka nie można ominąć rynku walut. Dolar w piątek wyceniany był na 4,12 zł, co oznaczało zniżkę o 0,3 proc. Przypomnijmy, że dzień wcześniej za amerykańską walutę chwilami płacono nawet 4,24 zł, zatem złoty znacząco oddalił się od tych pułapów. Do tego dolar nieco słabł do euro.
Jedna z najgorszych sesji
Co zrozumiałe, na krajowym rynku główną siłą napędową były firmy, które najmocniej traciły w dniu rosyjskiej agresji. Liderem wśród dużych spółek był Bank Pekao z imponującym, ponad 17-proc. wzrostem. Za nim uplasowały się Mercator oraz CCC, które zyskały po około 15 proc. Nieznacznie pod kreską finiszowało jedynie LPP, dla którego zamrożenie ukraińskiego rynku jest bolesne.