Jaki będzie 2023 r. w polskiej gospodarce?
Myślę, że to będzie rok powrotu do równowagi. Już rok temu w naszym scenariuszu makroekonomicznym pisaliśmy, że w 2022 r. będziemy płacili rachunki za żywiołowe odbicie aktywności po pandemii, a 2023 r. miał być rokiem powrotu do równowagi. Wydaje mi się, że tamte ramy są wciąż właściwe. Przez powrót do równowagi rozumiem pewne ochłodzenie gospodarki, które będzie trwało do II kwartału 2023 r. Teraz widzimy głębokie pokłady pesymizmu, związane z tym, że maleją realne dochody z pracy. Ale spodziewam się, że po zimie realne płace przestaną spadać, a rynek pracy ciągle będzie mocny. To zapoczątkuje ożywienie. Zakładam, że wiele z widocznych dzisiaj obaw ostatecznie się nie zmaterializuje. To dotyczy na przykład racjonowania gazu.
Gdyby wziąć pod uwagę tylko oczekiwaną dynamikę PKB, 2023 r. będzie należał do najsłabszych lat od 1995 r. Przeciętne prognozy sugerują wzrost realnego PKB o zaledwie 0,5 proc., po około 4,7 proc. w 2022 r. Rzeczywiście gospodarka tak mocno osłabnie?
Tak niski wynik średnioroczny będzie przede wszystkim skutkiem spadku PKB w I kwartale. Druga połowa roku prawdopodobnie przyniesie ożywienie. Spodziewam się, że od wiosny zacznie się poprawa nastrojów konsumentów i firm, a w ślad za tym pójdą twarde dane.