W tym roku główne indeksy warszawskiej giełdy mają spory problem ze znalezieniem kierunku notowań. Krótkie okresy zwyżek są przeplatane korektami. Podejmowania decyzji inwestycyjnych nie ułatwia otoczenie w postaci zmiennych nastrojów na największych rynkach akcji, gdzie zaczyna brakować argumentów do kontynuacji trendu wzrostowego. Oczekiwania związane z pierwszą od ponad dziesięciu lat obniżką amerykańskich stóp procentowych okazały się jedynie krótkotrwałym paliwem dla giełd. Do większego optymizmu nie skłania przedłużająca się wojna handlowa między USA i Chinami. Dlatego inwestorzy muszą się liczyć z ryzykiem spadków na giełdach, co wymusza przebudowę portfela akcji.
Dobry czas na mniej wrażliwe sektory
Zdaniem wielu analityków obecnie widać kilka symptomów mogących świadczyć o tym, że mamy do czynienia z końcem już dość długiego cyklu koniunkturalnego. Perspektywa spowolnienia globalnej gospodarki nie jest wcale taka odległa, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę ryzyka związane ze światowym handlem. – W okresie niepewności oraz zwiększonej zmienności na rynku inwestorzy powinni uważniej podchodzić do inwestycji w akcje. Biorąc pod uwagę dodatkowo fakt, iż jesteśmy w późnej fazie cyklu koniunkturalnego, tym bardziej selekcja spółek powinna się odbywać według ostrożniejszego klucza – wskazuje Marek Straszak, zarządzający w Union Investment TFI.
Dlatego jego zdaniem można przyjrzeć się branżom takim jak telekomunikacja, energetyka, medycyna, które powinny, przynajmniej w teorii, być niewrażliwe na zmiany koniunktury gospodarczej. – Takie spółki powinny uzyskiwać przychody i generować marże oraz przepływy pieniężne na niezmienionym poziomie niezależnie od wahań koniunktury. Z tego względu powinny one pozytywnie odznaczać się w czasie bessy, podczas gdy inne spółki na rynku mogą negatywnie reagować na zmiany w sferze realnej gospodarki – wyjaśnia.
Mniejsza ekspozycja na akcje
Myśląc o portfelu bardziej bezpiecznym, nie można pomijać inwestycji w inne mniej ryzykowne aktywa. W czasach niepewności na rynkach finansowych większego znaczenia nabiera też gotówka. – Portfel akcji powinien zawsze jedynie w mniejszym stopniu mieć ekspozycję na polski rynek – 20–30 proc. to jest maksymalna ekspozycja, jaką bym polecał. Równocześnie nie ma większego sensu zwiększanie ekspozycji na defensywne sektory, bo ostatnie lata nie przyniosły w zasadzie żadnych przyrostów spółek uznawanych za takie, poza branżą gier. W ich przypadku akurat trudno oczekiwać, że spadną, gdyby pogorszyła się koniunktura. Raczej obstawiałbym mocne spadki spółek z WIG20, takich jak paliwowe czy sektora surowcowego. Pogorszenie na giełdach będzie oznaczało odwrót od polskich spółek, co przyniesie spadki właśnie największych podmiotów. Mniejszymi mało kto już się interesuje (dotyczy to także funduszy małych spółek), więc można powiedzieć, że popyt nie może się już bardziej cofnąć, podaż już obecnie jest niemożliwa do zrealizowania. Nie oczekiwałbym odwrotu od tego segmentu – zostali w nim już chyba najbardziej zatwardziali inwestorzy – uważa Marcin Materna, dyrektor działu analiz w Millennium DM.
– Moim zdaniem ryzyko inwestycji w polskie akcje jest zbyt duże, by myśleć o inwestycjach na GPW. Jeśli już, to jedynie w niewielkim stopniu, ale za to w spółki, które rozwijają swoje biznesy (gamingowe, część mniejszych dynamicznych przemysłowych czy usługowych) – podsumowuje.