Z powodu drastycznego spadku popytu wywołanego rozszerzającą się pandemią koronawirusa, problemami z łańcuchem dostaw (brak komponentów z Chin) oraz koniecznością zapewnienia bezpieczeństwa pracownikom już w połowie marca większość koncernów samochodowych zdecydowała o czasowym wstrzymaniu produkcji w swoich europejskich zakładach. Będzie to stanowić nie lada wyzwanie dla polskich poddostawców części i podzespołów, którzy niemal z dnia na dzień stracili istotną część zamówień. – Dla krajowych poddostawców komponentów sprzedaż zagraniczna stanowi około trzech czwartych przychodów, ale nawet krajowa produkcja jest determinowana przez globalny łańcuch dostaw. Choć kondycja finansowa krajowych poddostawców przed wybuchem epidemii była dobra, to każdy dodatkowy tydzień przestoju europejskich fabryk będzie wyzwaniem dla zachowania płynności finansowej – wskazuje Martyna Dziubak, dyrektor ds. sektora logistyki i automotive w Santander Bank Polska.
Równocześnie zwraca uwagę, że z ostatnich kryzysów gospodarczych polski przemysł motoryzacyjny wychodził zwycięsko, głównie dzięki niższym kosztom produkcji. – Obecna sytuacja spotęguje presję na marże, poszukiwanie optymalizacji kosztowej oraz prawdopodobnie zmieni globalny łańcuch dostaw. W długim terminie zwycięska historia dla części przedsiębiorstw może się powtórzyć – uważa ekspertka.
Płynność finansowa priorytetem
Analitycy spodziewają się, że przestoje produkcyjne kluczowych odbiorców w krótkim terminie spowodują problemy polskich producentów. – Ci są mocno związani z Europą Zachodnią, często będąc poddostawcami dla tamtejszych koncernów. Przykładów nie trzeba daleko szukać: kilku producentów samochodów zapowiedziało przestoje produkcyjne, a więc takie spółki jak Boryszew, Sanok, Izoblok czy Alumetal stracą czasowo część swojego rynku zbytu. Dla spółek o napiętym bilansie i wysokich kosztach stałych nawet chwilowy przestój może być problematyczny, jeśli chodzi o utrzymanie płynności, bo oczywiste jest, że negatywnie uderzy to w wyniki każdego podmiotu – wskazuje Łukasz Rozbicki, doradca inwestycyjny w MM Prime TFI.
Dlatego spółki robią, co mogą, by w jak najmniejszym stopniu odczuć negatywne skutki kryzysu. Priorytetem dla ich zarządów jest teraz zabezpieczenie sytuacji finansowej. Część firm już zapowiedziała ograniczenie tegorocznych wydatków inwestycyjnych (Mangata) lub wstrzymanie się z wypłatą dywidendy do czasu, aż sytuacja w branży zacznie się stabilizować (Alumetal). Wielu producentów zdaje sobie sprawę, że przynajmniej przez jakiś czas będą musieli funkcjonować w bardzo trudnym otoczeniu, więc chcą być przygotowani na wypadek dalszego niekorzystnego rozwoju wydarzeń. – Grupa posiada środki pieniężne pozwalające jej funkcjonować przez kilka miesięcy bez istotnych zakłóceń, nawet w skrajnym przypadku potrzeby czasowego zawieszenia produkcji w zakładach produkcyjnych. Obecnie prowadzimy rozmowy z bankami finansującymi naszą grupę na temat czasowego zawieszenia płatności rat kredytowych, co ma dodatkowo umocnić sytuację finansową – zapowiedział niedawno zarząd Mangaty.