Na pierwszym w 2022 r. posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej podwyższyła stopę referencyjną NBP z 1,75 do 2,25 proc., zgodnie z oczekiwaniami większości ekonomistów. To oznacza, że znalazła się ona najwyżej od 2014 r., a cykl zaostrzania polityki pieniężnej prawdopodobnie minął półmetek. Główna stopa NBP od października w czterech krokach wzrosła o 2,15 pkt proc., a ekonomiści zakładają, że RPP podniesie ją jeszcze maksymalnie o 2,1 pkt proc., do 4,25 proc. Większość sądzi, że sufitem będzie 3,5 lub 4 proc.
Nie ma rozczarowania
Nieliczni ekonomiści uważali, że już w styczniu RPP zdecyduje się na podwyżkę stopy referencyjnej o 0,75 pkt proc., do 2,50 proc. Na taką intencję wskazywać mogło przesunięcie terminu posiedzenia RPP z 12 na 4 stycznia. - Prawdopodobnym powodem (tej zmiany - red.) jest chęć dostarczenia kolejnej podwyżki stóp przed piątkowym odczytem inflacji, który po raz kolejny może zaskoczyć wyższą od oczekiwanej wartością - pisał w komentarzu Arkadiusz Balcerowski, analityk z Noble Funds TFI. Taka prewencyjna podwyżka, mająca na celu powstrzymanie ewentualnej paniki na rynkach po wstępnym szacunku inflacji w grudniu, musiałaby być większa niż oczekiwali inwestorzy. Ostatecznie po wtorkowej decyzji RPP na rynku finansowym nie było widać rozczarowania. Złoty, który w ostatnich dniach systematycznie się umacniał m.in. w oczekiwaniu na decyzje RPP, po jej ogłoszeniu nie stracił na wartości. Podwyżka głównej stopy NBP o 0,5 pkt proc. wystarczyła bowiem, aby zaostrzanie polityki pieniężnej uznać za wyjątkowo zdecydowane. - Wzrost stóp procentowych NBP od października ub.r. ma już większą skalę niż w trakcie poprzednich czterech epizodów podwyżek stóp w ciągu ostatnich 20 lat – zauważył na Twitterze Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.
Skraj celu wystarczy
W listopadzie wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), główna miara inflacji w Polsce, wzrósł o 7,8 proc. rok do roku. W grudniu, jak przeciętnie szacują ankietowani przez "Parkiet" ekonomiści, inflacja przyspieszyła do 8,3 proc. Skrajne szacunki sugerują, że sięgnęła nawet 8,6 proc. W kolejnych miesiącach wzrost CPI nieco wyhamuje za sprawą tzw. Tarczy Antyinflacyjnej, w ramach której rząd czasowo obniży niektóre podatki. Mimo to, w 2022 r. inflacja średnio będzie wyraźnie wyższa niż w 2021 r., gdy prawdopodobnie wyniosła 5,1 proc. Ekonomiści są zgodni, że w tym roku wyniesie średnio ponad 7 proc.
We wtorkowym komunikacie RPP zaznaczyła, że tak wysoka inflacja to głównie skutek "wzrostu światowych cen surowców, w tym energetycznych i rolnych, rekordowego wzrostu cen uprawnień do emisji dwutlenku węgla, rosnących cen towarów, których podaż jest ograniczana przez globalne zaburzenia pandemiczne, a także dokonanych już podwyżek cen energii elektrycznej i opłat za wywóz śmieci". Gremium to przyznaje jednak, że do wzrostu inflacji przyczynia się także "trwające ożywienie gospodarcze, w tym wzrost popytu stymulowany wzrostem dochodów gospodarstw domowych". I to właśnie na popytowe źródła inflacji oddziaływać mają podwyżki stóp.
NBP ma za zadanie utrzymywać inflację na poziomie 2,5 proc. rocznie, tolerując odchylenia o 1 pkt proc. w każdą stronę. Od pewnego czasu prezes NBP Adam Glapiński oraz RPP sygnalizują, że nie będą dążyli do sprowadzenia inflacji dokładnie do tego celu. Wystarczy im jej powrót poniżej 3,5 proc. We wtorkowym komunikacie o takiej intencji zdaje się świadczyć zdanie, że jej decyzje "w kolejnych miesiącach będą nadal nakierowane na obniżenie inflacji do poziomu zgodnego z celem inflacyjnym NBP (a nie: do celu - red.) w średnim okresie".