Tomasz Bardziłowski: Nadchodzą lepsze czasy dla polskiego rynku

Nastawienie inwestorów do Polski diametralnie się poprawiło po 15 października i wszystko wskazuje na to, że to pozytywne nastawienie się utrzyma – mówi Tomasz Bardziłowski, dyrektor zarządzający w Ipopema Securities.

Publikacja: 16.12.2023 16:34

Tomasz Bardziłowski, dyrektor zarządzający w Ipopema Securities.

Tomasz Bardziłowski, dyrektor zarządzający w Ipopema Securities.

Foto: fot. mat. prasowe

W ostatnich tygodniach nasze indeksy imponowały siłą. Czy jesteśmy w przełomowym momencie rynku?

Przełom jest widoczny, od wyborów parlamentarnych nasz rynek należy do najmocniejszych na świecie, WIG20 wyrażony w dolarach zyskał ponad 20 proc. Ruch ten można tłumaczyć spadkiem premii za ryzyko w wycenie polskich aktywów, co przekłada się na wyższe mnożniki, szczególnie jeśli chodzi o spółki kontrolowane przez Skarb Państwa. Nastawienie inwestorów do Polski diametralnie się poprawiło po 15 października i wszystko wskazuje na to, że to pozytywne nastawienie się utrzyma. Widać to chociażby po lekturze rocznych strategii globalnych banków inwestycyjnych, które zalecają przeważanie polskich aktywów. Sami też czujemy to w rozmowach zarówno z inwestorami, jak i emitentami, którzy wracają do pytań o to, czy to już odpowiedni moment, by myśleć o IPO.

Jakie padają argumenty w tych rozmowach?

Wspomniane wybory to oczywiście tylko jeden element. Ważna jest również poprawa perspektyw w skali makro. W polskiej gospodarce widać oznaki ożywienia. Odbiły indeksy PMI, konsumpcja w I kwartale przyszłego roku będzie napędzana przez ustawowe podwyżki płac. Stosunkowo wysokie stopy procentowe będą nadal sprzyjać notowanym bankom. Wyceny są atrakcyjne, poniżej długoterminowych średnich. Mówiąc o perspektywach gospodarki, ale też giełdy, oczywiście nie można też pominąć pieniędzy z KPO. Ich odblokowanie daje szansę na odwrócenie negatywnego trendu spadku udziału inwestycji w PKB, a wymagany wkład własny może być finansowany na rynku kapitałowym.

Kredyt zaufania, jaki dostał polski rynek po 15 października, jest naprawdę duży. Czy nie zbliża się moment, kiedy ktoś powie: „sprawdzam”? Czy to zderzenie z rzeczywistością nie będzie bolesne? Ostatni przykład zamieszania wokół Orlenu, który ma „wyłożyć” 15 mld zł na zamrożenie cen energii, i to, jak zareagował rynek na tę informację, może być takim pierwszym sygnałem ostrzegawczym?

Największą bolączką na rynku był nepotyzm i przypadki gwałcenia rynkowych reguł przez spółki kontrolowane przez Skarb Państwa. To podważało zaufanie do rynku i powodowało, że wielu zagranicznych inwestorów miało problem, by inwestować w polskie firmy. Najlepszym tego przykładem jest wspomniany Orlen. Norweski państwowy fundusz, jeden z największych inwestorów na świecie, ogłosił przecież, że nie będzie kupował akcji PKN Orlen, stwierdzając, że zakup Polska Press niesie nieakceptowalne ryzyko, że firma przyczyni się do naruszania wolności słowa.

Mamy już nowy rząd. Powinien on wesprzeć rynek kapitałowy, czy po prostu mu nie przeszkadzać? W kampanii pojawił się chociażby wątek podatku Belki.

Rynek potrzebuje na pewno dobrych regulacji. O podatku Belki dyskutuje się od wielu lat. W kampanii wyborczej pojawiły się obietnice jego ograniczenia i moim zdaniem byłby to krok w dobrą stronę, szczególnie że przecież na przeciwległym biegunie mamy rynek nieruchomości, gdzie te obciążenia podatkowe są relatywnie mniejsze. Gdyby udało się chociaż małą część strumienia pieniędzy, które trafiają na rynek nieruchomości, przekierować na rynek kapitałowy, to byłoby to na pewno istotnym impulsem prorozwojowym.

A może po prostu potrzebujemy większej przewidywalności i stabilności, a nie zaskakujących pomysłów polityków?

Faktycznie można odnieść wrażenie, że brakowało w ostatnich latach całościowego spojrzenia na rynek. I chociaż powstała strategia rozwoju rynku kapitałowego, to służyła ona głównie łataniu pewnych dziur i to, jak się okazało, nie do końca się udało. Jest natomiast kilka potrzeb regulacyjnych, które pomogłyby polskiemu rynkowi. Od lat mówi się chociażby o tym, że brakuje nam instrumentów typu REIT. Uważam, że jest to bardzo potrzebne rozwiązanie dla naszego rynku, bo giełda potrzebuje produktów oszczędnościowych, które mogą być alternatywą do inwestowania bezpośrednio w nieruchomości. Powinniśmy iść także w kierunku instrumentów, które będą finansowały transformację energetyczną, bo to obecnie wydaje się największym wyzwaniem dla naszej gospodarki.

Obecna SRRK dobiegła końca. Potrzebujemy nowego tego typu dokumentu?

Dzisiaj tak naprawdę brakuje nam jasnego określenia celów rozwoju rynku kapitałowego. Jednym z głównych celów na najbliższe lata powinno być wykorzystanie rynku kapitałowego w celu finansowania transformacji energetycznej i przestawienia się na „zieloną” energię. Na giełdzie londyńskiej istnieje specjalny segment spółek „zielonych” i funduszy związanych z OZE. Jego kapitalizacja przekracza 150 mld funtów, a analizy wskazują, że w przyszłości aktywa związane z szeroko rozumianą odnawialną energią będą stanowiły 20 proc. kapitalizacji globalnych rynków. Jako rynek musimy się poważnie zastanowić, jak wpisać się i dołączyć do tego trendu, szczególnie że nasze krajowe potrzeby w tym zakresie są przecież ogromne.

Dbanie o rynek kapitałowy to sprawa decydentów czy bardziej samych instytucji działających na nim jak chociażby GPW?

Tak naprawdę jest to zadanie dla wszystkich, którym zależy na finansowaniu potrzeb i rozwoju gospodarki. Sama GPW też ma do odegrania tutaj istotną rolę. Uważam, że giełda powinna być ambasadorem rynku i być może częściej zabierać głos w dyskusji.

Teraz tym ambasadorem nie jest?

Wydaje się, że w dyskusjach i tematach, które wpływały na zaufanie do rynku, głos giełdy mógł być bardziej słyszalny. Teraz trzeba się skupić na współpracy z rządem i tworzeniu takich rozwiązań, które przyśpieszą rozwój rynku.

Rolą giełdy powinno być wspieranie rozwoju gospodarczego. Dzisiaj ona spełnia tę rolę?

Ostatnie osiem lat to okres stagnacji naszego rynku, który nie odgrywa już znaczącej roli w finansowaniu wzrostu gospodarczego. Liczba spółek notowanych na giełdzie spadła, a relacja ich wartości do wartości PKB zmniejszyła się o jedną trzecią. Oczywiście istotny wpływ na to miało otoczenie gospodarcze, finansowanie wzrostu PKB przez konsumpcję, a nie przez inwestycje. Problemem była też mała podaż kapitału. Tutaj jednak wykonaliśmy krok naprzód. Mam na myśli PPK, gdzie poprzez tegoroczny autozapis skokowo zwiększyła się liczba uczestników i napływy na giełdę. Pozostaje kwestia „podaży emitentów”. Przy wzroście udziału inwestycji w PKB jestem przekonany, że więcej firm będzie chciało się finansować na rynku publicznym. Jednym z kluczowych sektorów, gdzie giełda powinna przyciągnąć nowych emitentów, jest oczywiście sektor OZE. Z optymizmem patrzę również na perspektywy IPO spółek technologicznych. Mamy mały boom w obszarze start-upów. Kilkaset takich podmiotów otrzymało finansowanie z funduszy venture capital i te firmy prędzej czy później będą musiały wypłynąć na szersze wody, w tym także na rynek publiczny. Giełda musi być przygotowana na potencjalny wysyp ofert publicznych z tego źródła. Kolejny ciekawy obszar to spółki rodzinne, z których wiele ma ambicje rozwoju w skali międzynarodowej i globalnej. Do tych spółek trzeba wyjść proaktywnie. Trzeba im zareklamować rynek kapitałowy jako odpowiednie miejsce do finansowania rozwoju.

Poruszony został wątek PPK. Pojawiły się plotki, że możliwe są zmiany w polityce inwestycyjnej PPK, tak by nie była ona oparta na spółkach z WIG20. To dobry pomysł?

Uważam, że PPK jest dobrze działającym programem i oczywiście można debatować o limitach inwestycyjnych, natomiast jest ryzyko tego, że jedna zmiana pociągnie za sobą kolejne, a wtedy może mieć to negatywny wpływ na całokształt PPK.

W kontekście GPW przez wiele lat maklerzy mówili o obniżeniu opłat, pan zresztą też brał aktywny udział w tej dyskusji. Niższe opłaty dzisiaj są potrzebne?

Faktycznie przez lata wskazywaliśmy, że prowizje giełdowe na tle rynków rozwiniętych są wysokie i to uderza też w rentowność branży maklerskiej. Na pewno więc trzeba się przyjrzeć opłatom i zastanowić się, co zrobić, by poprawić płynność na rynku. Z drugiej strony pojawiły się programy wspierające branżę maklerską, takie jak chociażby program wsparcia pokrycia analitycznego. Pozwolił on znacząco zwiększyć pokrycie analityczne spółek z GPW.

Co to nowe otwarcie rynkowe, o którym dzisiaj mówimy, oznacza dla takich firm jak Ipopema? Jak wy chcecie się pozycjonować?

W ciągu ostatnich lat istotnie umocniliśmy swoją pozycję, zwłaszcza jeśli chodzi o pozyskiwanie kapitału dla innowacyjnych spółek. Aktywnie działaliśmy w branży gamingowej, od lat blisko współpracujemy z firmami biotechnologicznymi i spółkami z obszaru nowych technologii. Wynika to po części z naszego DNA i faktu, że nie należymy do dużej grupy bankowej. Mimo że brakowało IPO, to my zaliczyliśmy kolejny udany rok, udało nam się przeprowadzić kilka ciekawych transakcji ABB i SPO. Na rynku to był bardzo dobry rok, jeśli chodzi o obligacje korporacyjne, gdzie również byliśmy aktywni. To, na czym teraz się koncentrujemy, to pozyskiwanie klientów z obszaru OZE i liczę, że w przyszłym roku zobaczymy kilka IPO z tego sektora. Przy kontynuacji zwyżek pewnie dojdą do tego kolejne transakcje ABB czy też SPO. Co istotne, widzimy zmianę nastawienia funduszy private equity, które przy niższych wycenach na rynku prywatnym wracają do myślenia o wyjściach z inwestycji właśnie poprzez giełdę. To też będzie źródło podaży ciekawych transakcji w najbliższych latach.

Ipopema będzie się koncentrować na wspomnianych niszach rynkowych, takich jak OZE czy też biotechnologia, i siłą rzeczy będzie odpuszczać rywalizację z dużymi grupami bankowymi o większe tematy?

Dobrze jest mieć swoją niszę, ale mamy też wiedzę i kompetencje do tego, by dostarczyć wartość dodaną także w największych transakcjach. Mamy świetny zespół maklerów i analityków, a cały czas szukamy także nowych, w szczególności młodych osób, które mogłyby nas wesprzeć. Rynek wchodzi w lepszy okres, a my będziemy chcieli wykorzystać optymalnie te sprzyjające warunki.

CV
Tomasz Bardziłowski

Tomasz Bardziłowski z rynkiem kapitałowym związany jest od 1997 r. i jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych osób nie tylko w branży maklerskiej, ale także na całym rynku kapitałowym. W przeszłości Bardziłowski był m.in. dyrektorem zarządzającym Credit Suisse Securities, prezesem CAIB Securities czy też wiceprezesem Vestor DM. Od kilku lat pracuje w Ipopema Securities, gdzie zajmuje stanowisko dyrektora zarządzającego.

Parkiet PLUS
100 lat nie kończy historii złotego, ale zbliża się czas euro
Parkiet PLUS
Dobrze, że S&P 500 (trochę) się skorygował po euforycznym I kwartale
Parkiet PLUS
Szukajmy spółek, ale też i inwestorów
Parkiet PLUS
Wynikowi prymusi sezonu raportów
Parkiet PLUS
Złoty – waluta, która przetrwała największe kataklizmy
Parkiet PLUS
Dlaczego Tesla wyraźnie odstaje od reszty wspaniałej siódemki?