Popyt na mieszkania jest, ale ograniczany przez wysokie ceny i niepewność

Nie ma takiej fali rezerwacji, jak jeszcze rok temu przed uruchomieniem „Bezpiecznego kredytu 2 proc.”. Resort tonuje oczekiwania względem „Kredytu na start”, a ceny lokali są już bardzo wysokie – mówi Katarzyna Kuniewicz, szefowa działu badań rynku mieszkaniowego w Otodom Analytics.

Publikacja: 07.04.2024 15:20

Gościem programu Adama Roguskiego była Katarzyna Kuniewicz, szefowa działu badań rynku mieszkanioweg

Gościem programu Adama Roguskiego była Katarzyna Kuniewicz, szefowa działu badań rynku mieszkaniowego w Otodom Analytics.

Foto: parkiet.tv

Według waszych szacunków w I kwartale bieżącego roku w siedmiu największych aglomeracjach deweloperzy sprzedali 12,4 tys. mieszkań, o 14 proc. więcej rok do roku i 7 proc. mniej kwartał do kwartału. Do oferty wprowadzili 15,9 tys. lokali, o 120 proc. więcej niż rok wcześniej – co nam przypomina, w jakiej zapaści była podaż jeszcze rok temu. Od dwóch kwartałów spółki wprowadzają do oferty więcej, niż sprzedają – czy to efekt wyłącznie nowych inwestycji, czy także zwrotów mieszkań zarezerwowanych?

W styczniu i lutym widzieliśmy może nie falę, ale pewne wzmożenie, jeśli chodzi o zwroty jako pokłosie „Bezpiecznego kredytu 2 proc.” – część wnioskodawców nie otrzymała pożyczki i część zarezerwowanych mieszkań wróciła na rynek. W marcu jest już pod tym względem absolutne wyciszenie. W marcu zaobserwowaliśmy też zawarcie zaskakująco mniejszej liczby umów rezerwacyjnych, niż się spodziewaliśmy.

Rzeczywiście, II kwartał z rzędu mamy rosnącą ofertę mieszkań głównie jako efekt nowych inwestycji deweloperskich – liczba mieszkań wprowadzanych jest wyższa niż sprzedawanych.

Jak to jest z popytem? „Bezpieczny kredyt 2 proc.” się skończył, nowy jest opracowywany i są spekulacje, że jeśli wejdzie w życie pod koniec roku, to będzie dobrze. Z drugiej strony dane Biura Informacji Kredytowej za I kwartał pokazują, że popyt na kredyty jest oczywiście niższy niż w II połowie ubiegłego roku, ale nie ma takiej zapaści, jak można się było obawiać.

Wydawałoby się, że I kwartał tego roku będzie podobny do tego sprzed roku, kiedy „Bezpieczny kredyt 2 proc.” też był dopiero zapowiedzią, teraz też mamy, mimo wszystko, pewien niedobór podaży. Ale nie jesteśmy w takiej samej sytuacji. Przede wszystkim za nami dobry rok pod względem sprzedaży, podczas gdy na początku 2023 r. byliśmy po zapaści popytu. W tej chwili popyt reaguje spokojnie, co pokazuje poziom rezerwacji. Rok wcześniej była fala rezerwacji zapowiadająca wybuch sprzedaży w II półroczu. Ministerstwo cały czas pracuje nad „Kredytem na start”, wprowadzane są zmiany i nie wiemy, jakie będą ostatecznie warunki. Resort raczej studzi zapał, mówiąc, że będą pewne ograniczenia – stąd nie mamy takiego pobudzenia rynku jak rok temu. Badania, które robimy w Otodom Analitics, pokazują wstrzymanie się potencjalnych kupujących z decyzją także z innego powodu. 60 proc. respondentów wskazuje, że wysokie ceny mieszkań są wyraźnym hamulcem. I tylko garstka ankietowanych odpowiada, że spodziewa się spadku cen. Jest raczej nadzieja na stabilizację. Z jednej strony popyt może być zachęcany obawą przed wzrostami, ale dla dużej części respondentów ceny są już teraz po prostu za wysokie. Ponadto ankietowani wskazują małą dostępność i wysokie oprocentowanie zwykłych kredytów. Podsumowując – popyt na mieszkania jest, ale wstrzymywany.

Ktoś może powiedzieć, że skoro II kwartał z rzędu podaż jest większa niż sprzedaż, to chyba mieszkania przynajmniej nie powinny drożeć, o ile nie tanieć. Coś się jednak nie spina: w tej chwili największa oferta po Warszawie jest w Łodzi i Poznaniu, czyli najmniejszych miastach z „top 6”. W dodatku o ile w Poznaniu rzeczywiście raportujecie lekki spadek cen kwartał do kwartału, o tyle w Łodzi wzrost o... 12 proc.!

Wiele elementów wydaje się do siebie nie pasować. Zacznijmy od tego, dlaczego kwartał do kwartału pojawiły nam się lekkie spadki cen w Poznaniu i Gdańsku. Mówimy o cenach mieszkań, które deweloperzy mają w ofercie na koniec kwartału. W marcu w Poznaniu weszło do oferty prawie 1,9 tys. lokali, co jest rekordem miesięcznym na tamtejszym rynku. Te mieszkania były nieco tańsze niż te, które były w poznańskiej ofercie na koniec grudnia, więc te nowe inwestycje pociągnęły średnią cenę w dół. Podobnie stało się w Gdańsku, choć na mniejszą skalę, ponieważ tamtejszy rynek zachowuje się bardzo stabilnie, jeśli chodzi o relację popytu i podaży.

Na tym tle mamy przedziwne zjawisko, jakim jest rynek łódzki, gdzie średnia cena mieszkań w ofercie na koniec kwartału poszła w górę o 12 proc. W Łodzi również do oferty wchodzi dużo mieszkań, ale droższych, niż wynosiła średnia na koniec grudnia.

Generalnie na rynku dzieje się bardzo dużo, dynamika zmian jest znaczna, jesteśmy w takim momencie, w którym danymi zagregowanymi z siedmiu aglomeracji nie daje się wytłumaczyć zjawisk cenowych występujących na poszczególnych rynkach.

Nieruchomości
Mieszkanie do koszyka inwestora. Ile da się zarobić na najmie?
Nieruchomości
Ceny mieszkań. Czy singiel zostanie skazany na przedmieścia?
Nieruchomości
Wiceprezes Marvipolu: Liczymy na wzrost sprzedaży lokali dzięki większej ofercie
Nieruchomości
Katarzyna Steiner: SEGRO i dekady stabilnych dywidend
Nieruchomości
O REIT-ach w praktyce
Nieruchomości
Niemiecki PRS na celowniku inwestorów. Jest problem