Ubiegły tydzień rozpoczął się od mocnego byczego akcentu. W poniedziałek WIG20 zyskał 3,12 proc., a do tego wyraźnie umacniał się też złoty. Wyglądało na to, że inwestorzy są wygłodniali zakupów po majowych urlopach. W kolejnych trzech dniach zachowanie inwestorów było już bardziej wyważone, ale wciąż przeważał popyt. W czwartek znów mogliśmy cieszyć się z nowych historycznych rekordów WIG-u, a także nowych szczytów hossy WIG20, który znalazł się najwyżej od kilku lat. W piątek dobre nastroje utrzymały się tylko przez kilka kwadransów. Wczesnym przedpołudniem WIG20 już zaświecił na czerwono, a potem stopniowo osuwał się pod ciężarem przede wszystkim banków. Jeszcze na początku drugiej połowy sesji spadki benczmarku dużych firm nie były duże, bo neutralizowane wzrostami kilku innych spółek. W ostatnich dwóch godzinach rynek się jednak podłamał. WIG-banki pod koniec sesji tracił ponad 4 proc. W takich warunkach WIG20 nie miał wiele do powiedzenia i zakończył sesję spadkiem o o 1,66 proc., na poziomie 2523 pkt. Trudno o inne wytłumaczenie od realizacji wysokich zysków z banków. Mimo piątkowej zniżki wspomniany subindeks spółek finansowych wciąż jest niemal 19 proc. nad kreską od początku roku. Co więcej, WIG20 był najgorszym indeksem w Europie..