Są pieniądze na bieżącą działalność drogerii?
Tak, w tym zakresie sklepy funkcjonują normalnie, chociaż ostatnio widzę spore problemy. Zarząd Dayli również rozmawia z inwestorami, którzy są pod dużym wrażeniem tego, co wydarzyło się przez ostatni rok w spółce i analizują wejście w nowy kapitał na poziomie samego Dayli.
Jakie ma pan oczekiwania wobec funduszy, które są w Kerdosie? Co musi się stać, żeby firma wyszła na prostą?
Ja widzę dużą szansę na porozumienie. W obecnej sytuacji przygotowujemy zwołanie walnego i wtedy akcjonariusze wybiorą nowych członków rady nadzorczej oraz zdecydują w temacie ewentualnego dokapitalizowania Kerdosa. Mam nadzieję, że fundusze zadeklarują również chęć wyłożenia odpowiednich pieniędzy, i – przepraszam za kolokwializm – zrzucą się. Ja również w takim przypadku położę swoją pulę na „stół".
Jak formalnie taka „zrzutka" miałaby wyglądać?
To nie będzie skomplikowane. Mam na myśli obligacje zamienne na akcje, cały proces może się zamknąć w dwa tygodnie.
Jaka kwota jest potrzebna, żeby Kerdos nie drżał przed zbliżającym się terminem wykupu obligacji oraz miał pieniądze za rozwój?
25 proc. tego, o czym rozmawiałem w Niemczech, czyli 5 mln euro.
Pieniądze z banku są alternatywą?
Zakładam, że dojdziemy do porozumienia. Jeżeli rozmowy zakończą się fiaskiem – podkreślam jednak jeszcze raz, liczę, że będzie inaczej – zwrócimy się do banków.
Co chciałby pan powiedzieć drobnym inwestorom, którzy widząc, że pan sprzedaje akcje, też ich się pozbywali?
Apelowałbym o spokój, bo to, co robią teraz, jest aktem paniki i działaniem na szkodę spółki. Zapewniam, że zrobię wszystko, żeby sytuacja się unormowała. Jeżeli fundusze zachowają się rozważnie, to widzę dużą szansę, żeby Kerdos wrócił na właściwe tory.
Fundusze zdecydują o losach Kerdosu
Kamil Kliniewski wykształcenie zdobywał w Niemczech. Na czele Kerdosu, a wówczas jeszcze Hygieniki, stanął w 2010 r. Pod jego ręką spółka przeszła transformację od producenta pieluch po firmę detaliczną. Na bazie upadłego Schleckera Kliniewski zbudował sieć drogerii Dayli. Podobną koncepcję rozwija również w Luksemburgu. Kerdos znalazł się jednak na zakręcie – problemem może być spłata obligacji o wartości 3 mln zł, które zapadają w marcu 2016 r. Jeszcze kilka dni temu Kliniewski dysponował pakietem akcji Kerdosu, które stanowiły 17 proc. kapitału spółki. Niespodziewanie sprzedał wszystkie walory, czego skutkiem było załamanie się notowań. Kliniewski twierdzi, że dotychczas nie czuł wsparcia ze strony funduszy, które są w akcjonariacie spółki. To właśnie od nich zależy w tej chwili dalsza przyszłość Kerdosu.
-tda