WIG od szczytu hossy stracił już 13 proc. Korekta, czy już bessa?
Umowna, teoretyczna granica hossy to 20 proc., a więc WIG musiałby spaść do 54 000 pkt, byśmy mogli używać słowa na „b". Wciąż mamy więc do czynienia z korektą, ale trzeba przyznać, że jest ona dosyć mocna i pojawiły się już niepokojące sygnały. Mowa o ujemnie nachylonej średniej kroczącej z 200 sesji (SK200). Lokalnie jednak widzę szanse na odbicie o kilka tysięcy punktów, bowiem WIG dotarł do 38,2 proc. zniesienia Fibonacciego, które zbiega się ze wsparciem z początku 2017 r. Aby mówić o trwalszej poprawie sytuacji, WIG musi wrócić nad 64 000 pkt.
S&P500 broni swojej dwusetki. To wpisuje się w koncepcję ogólnego odbicia na rynkach akcji?
Faktycznie amerykański indeks jest jednym z niewielu liczących się, który wciąż jest powyżej SK200. To dobry prognostyk, ale niepokoi mnie zarysowany na wykresie w I kwartale elliotowski układ. Wynika z niego, że S&P500 może w kolejnym uderzeniu podaży spaść do 2460 pkt. Ten scenariusz aktywuje się jednak dopiero po przebiciu dwusetki.