A dlaczego gospodarka hamuje?
Patrząc od strony podaży, słyszymy o coraz większych problemach firm z rekrutacją pracowników. Biorąc pod uwagę to ograniczenie na rynku pracy, trudno wyobrazić sobie, byśmy mogli utrzymać tempo rozwoju gospodarki z ostatnich kwartałów. Zwłaszcza że nie widać zmasowanej aktywności przedsiębiorstw w zakresie inwestycji, które pomogłyby im to ograniczenie ominąć, poprawić wydajność. Patrząc na PKB od strony wydatków, mamy za sobą długi okres silnego wzrostu konsumpcji. Nastroje konsumentów nie poprawiają się już tak jak w ub.r., co sugeruje, że dynamika ich wydatków minęła szczyt. Najsilniejsze ożywienie w inwestycjach też przypadło naszym zdaniem na I połowę br. Inwestycje będą oczywiście nadal rosły, ale nie tak szybko jak w ostatnich kwartałach. Na to nakłada się otoczenie zewnętrzne. Nikt dziś nie oczekuje przyspieszenia wzrostu globalnej gospodarki. Należy więc oczekiwać stabilizacji wzrostu eksportu, a jednocześnie wzrost importu może przyspieszyć, odzwierciedlając większą aktywność w inwestycjach. Wkład eksportu netto do wzrostu PKB będzie słabł. Te trzy czynniki razem sprawią, że tempo rozwoju gospodarki będzie malało w kierunku 4 proc. rocznie.
Wyniki ankietowych badań NBP wśród firm sugerują, że bariera niedoboru pracowników ostatnio zmalała. O czym to świadczy?
Kluczowe jest pytanie, czy to zjawisko trwałe. Za nami jest kilka kwartałów solidnego wzrostu wynagrodzeń. Być może pozwoliło to firmom z tych sektorów, gdzie najbardziej brakowało pracowników, zapełnić palące niedobory kadrowe. Ale to nie znaczy, że firmy mają dużą przestrzeń, by zwiększać produkcję. Wykorzystanie mocy produkcyjnych pozostaje na bardzo wysokim w ujęciu historycznym poziomie.
Wysoki poziom wykorzystania mocy produkcyjnych sprawi, że hamowaniu gospodarki – wbrew intuicji – będzie towarzyszyło przyspieszenie inflacji?
Tak zakładamy. Spodziewamy się, że w przyszłym roku inflacja będzie o około 1 pkt proc. wyższa niż w tym roku. Przede wszystkim jednak zmieni się jej struktura. Za przyspieszenie inflacji w całości będą odpowiadał komponent bazowy, odzwierciedlając sytuację na rynku pracy. W lipcu inflacja wyniosła 2 proc. rok do roku, a inflacja bazowa (nieobejmująca cen energii i żywności – red.) 0,6 proc. rok do roku, czyli pozostała uparcie niska. Ale pod koniec roku dojdzie ona naszym zdaniem do 1 proc., a w 2019 r. sięgnie 2 proc.