Zacznijmy od Stoczni Gdańsk, nad którą ARP przejęła pełną kontrolę. Wiemy, że stocznia nie jest w najlepszej kondycji finansowej. Jaki jest plan na to, by wyszła na prostą?
Rzeczywiście, obie przejęte przez nas spółki – zarówno Stocznia Gdańsk, jak i GSG Towers – miały w 2017 r. straty finansowe sięgające łącznie około 30–40 mln zł. Obawiamy się, że spółki te nie zakończą zyskiem także tego roku. Firmy te stanowią pełną całość, bo działają na jednym terenie, a nawet w jednej hali produkcyjnej. I właśnie ta hala jest jednym z głównych aktywów Stoczni Gdańsk. Chcemy skupić się na jej modernizacji i pozyskaniu przez spółki nowych, rentownych kontraktów. Celem jest więc przywrócenie konkurencyjności produkcji okrętowej, którą przez ostatnich 11 lat ukraińscy właściciele zepchnęli na dalszy plan. Z drugiej zaś strony powrót do wyrobu morskich wież wiatrowych oraz rozwój produkcji dużych wielkogabarytowych konstrukcji stalowych.
Dlaczego ARP nie podaje ceny zakupu Stoczni Gdańsk i GSG Towers?
Od samego początku tych negocjacji warunki transakcji były objęte umową o poufności i tak zostało do końca. Uzgodniona cena jest satysfakcjonująca dla obu stron. Odzwierciedla rzeczywistą wartość nabywanego majątku, przeszła test prywatnego inwestora, mamy więc poczucie, że cena jest trafna. Przygotowując się finansowo do transakcji wykupu stoczni, braliśmy też pod uwagę pieniądze, które trzeba przeznaczyć na finansowanie bieżącej działalności, na utrzymanie płynności, na finansowanie nowych kontraktów, a w kolejnym kroku także na modernizację, czyli nowoczesne, zrobotyzowane urządzenia czy maszyny o większych gabarytach. Inwestycje takie są konieczne, bo produkcja okrętowa staje się coraz bardziej wymagająca.