Uzbrojony szaleniec wkracza do uczelnianego kampusu, otwiera ogień, zabija na oślep. Kiedy zaspokoi żądzę mordu, popełni samobójstwo. Albo ktoś go zastrzeli. Wiadomość o tragedii zyska status breaking news, będzie żyć kilka dni, aż jakiś kolejny szaleniec zrobi to samo w innym miejscu Stanów Zjednoczonych. Ponieważ masakry często dokonywane są w szkołach, prezydent Donald Trump pragnie im zapobiegać, wyposażając nauczycieli w broń palną. Czyż nie miał racji Rex Tillerson, określając go mianem kretyna?
Na straży fantazji szaleńców stoi druga poprawka do konstytucji Stanów Zjednoczonych o ochronie prawa posiadania i noszenia broni. Oraz niezwykle wpływowa National Rifle Association – stowarzyszenie miłośników broni palnej. Próby poddania prawa posiadania i noszenia broni rygorom zdrowego rozsądku są traktowane jako zamach na konstytucję, która jest tam darzona szacunkiem.
Już przed laty narodził się pomysł odcięcia producentów broni palnej, amunicji i materiałów wybuchowych od źródeł finansowania. Powstały fundusze reprezentujące ideę inwestowania społecznie odpowiedzialnego (socially responsible investments) – szlachetną i nieskuteczną. Rychło bowiem okazało się, że funduszom finansującym produkcję broni, alkoholi, wyrobów tytoniowych lub przemysł pornograficzny, niepokojąco często zdarza się osiągać znacząco lepsze wyniki niż funduszom lokującym się po jasnej stronie mocy.
W marcu br. skarbnik stanu California John Chiang wezwał tamtejszych inwestorów finansowych do odejścia od inwestowania w spółki produkujące lub dystrybuujące zakazaną tam broń agresywną. Jeżeli tego nie uczynimy – powiedział (w pierwszej osobie liczby mnogiej, jako piastun stanowisk w radach funduszy emerytalnych) – podążymy wbrew nurtowi historii. Wsparła go opinia publiczna, poruszona do żywego lutową masakrą w Marjory Stoneman Douglas High School na Florydzie. Oraz październikową tragedią w Las Vegas, gdy podczas festiwalu muzycznego szaleniec zastrzelił 60 osób i poranił setki innych. Oraz ubiegłoroczną kwietniową strzelaniną w pobliskim San Bernardino. Oraz serią podobnych wydarzeń, wszak masowe egzekucje przypadkowych osób to w Stanach Zjednoczonych stałe fragmenty gry.
Rada największej z lokalnych firm inwestycyjnych, gigantycznego funduszu emerytalnego CalPERS (California Public Employees Retirement System) – stosunkiem głosów 9:3 odrzuciła tę inicjatywę. CalPERS dziesięciolecia pracował na opinię rzecznika corporate governance i wrażliwości społecznej. Niemniej zaangażował 850 milionów USD w akcje producentów i hurtowników uznawanych za agresywne broni palnych. Przeważyło stanowisko, że fundusz jest w stanie wywrzeć większy wpływ na spółki portfelowe niż na spółki, które z portfela wyrzucił.