Robert Morawski: Dla kogo kwoty wolne?

Nie muszę chyba nikogo przekonywać o tym, że podatki pod każdą postacią – czy to bankowego przelewu do urzędu, czy to deklaracji rocznej – nie należą do ulubionej dziedziny naszego życia. Nie trzeba też chyba nikogo przekonywać, że przeciętny obywatel nie lubi wypełniać żadnych druków fiskalnych i chciałby, aby „sprawy podatkowe” albo załatwiały się same, albo żeby ktoś za nas wypełniał wszystkie obowiązki.

Publikacja: 08.05.2024 06:00

Robert Morawski, specjalista ds. podatków

Robert Morawski, specjalista ds. podatków

Foto: Fotorzepa

Jeśli nie ma w tym wszystkim większej korzyści, a podatek jest wyłącznie przykrym obowiązkiem porównywanym często do śmierci, po co zagłębiać się w druki i wykonywać pracę, która potwierdza jedynie fakt odebrania nam części z tego, co i tak nie jest zbyt wielkie…

U progu podejmowanych decyzji i przed ujrzeniem gotowych projektów ustaw mamy już namiastkę dyskusji o tym, jakie zmiany w systemie podatkowym wprowadzić, a jakich nie. Jak zwykle ścierają się tu poglądy motywowane politycznie, bo według jednych podatki mają wspierać gorzej zarabiających, inni zaś twierdzą, iż podatki mają pobudzać do działania czy inwestowania tych lepiej uposażonych. Najbardziej kuriozalne dla mnie są jednak stwierdzenia o tym, jakoby wszelkie ulgi podatkowe, takie jak na przykład ulga w opodatkowaniu dochodów z kapitałów pieniężnych czy kwota wolna od podatku, stanowiły korzyść jedynie dla osób osiągających największe dochody. Dlaczego kuriozalne? Spróbuję to krótko uzasadnić.

Zacznijmy od próby udzielenia odpowiedzi na pytanie, od czego zaczyna rozmyślania osoba, która chce metodami „podatkowymi” zaoszczędzić pewną kwotę ze swoich dochodów? Otóż osoba o dużych dochodach różni się tym od osoby o małych dochodach, że w pierwszej kolejności dzwoni do swojego (opłacanego) prawnika, księgowego czy innego doradcy i po prostu pyta się go, co zrobić, by w tym roku zapłacić mniejszy podatek. Podatnicy, którzy osiągają dochody w setkach tysięcy lub milionach złotych, nie zastanawiają się, czy kwota wolna wynosi 30 czy 60 tysięcy złotych, tylko zastanawiają się, na co wydać – powiedzmy – 600 tysięcy, aby zwiększyć koszty, zapłacić mniej podatku i w każdy możliwy sposób wykorzystać poniesiony wydatek. Po prostu: bogaci ludzie nie zarabiają po to, by płacić mniejsze podatki, ale wydają swoje pieniądze w tym celu.

Słabo zarabiający nie ma takich problemów. On po prostu patrzy na kwotę netto, zaciska zęby i żyje w poczuciu, że w zasadzie nie ma większego wpływu na comiesięczny pobór zaliczek, każdorazowe pobranie „podatku Belki” na uciułanej lokacie czy odzyskanie kilku złotych pod koniec roku, poprzez wspólne rozliczenie z jeszcze gorzej zarabiającym małżonkiem. Takie są realia.

Oczywiście możemy sobie wmawiać istnienie idealnego świata, w którym wszyscy powinni być idealnymi obywatelami, znać się – adekwatnie do swojego statusu – na podatkach oraz właściwie i sumiennie płacić podatki, w wielkości sprawiedliwie proporcjonalnej do zarabianych pieniędzy. Tylko że idealny świat nie istnieje, optymalizacja jest dostępna dla bogatych, a przeciętny podatnik myśli – co najwyżej i mocno „ewentualnie” – o tym, czy da się zaoszczędzić coś na niestandardowe potrzeby w dalszej lub bliższej przyszłości. Kwoty wolne i wszelkie ulgi są właśnie dla takich osób. I takie osoby można skłaniać do pewnych zachowań (uwaga – na przykład na rynku kapitałowym!) jedynie poprzez proste rozwiązania w systemie fiskalnym.

Teraz już wiecie, dla kogo są kwoty wolne?

Komentarze
Słabsze obligacje
Komentarze
Stały kupon znów w odwrocie
Komentarze
Robert Nogacki: Dedolaryzacja - próby podważenia dominującej pozycji amerykańskiej waluty
Komentarze
Paweł Spławski: Jak zapobiegać praniu pieniędzy
Komentarze
Altcoinom brakuje euforii