Obrazy jak sztabki złota

Sztuka w służbowym gabinecie ułatwia prowadzenie interesów.

Publikacja: 30.07.2016 17:35

140 tys. zł kosztuje obraz Władysława Ślewińskiego.

140 tys. zł kosztuje obraz Władysława Ślewińskiego.

Foto: Archiwum

Ile złotych pierścieni z brylantami możesz założyć na palce dla zamanifestowania bogactwa? Trzy? Więcej to już chyba kompromitacja. Natomiast jeśli w gabinecie lub salonie powiesisz 30 dobrych obrazów lub nawet więcej, to nikt ci nie zarzuci, że jesteś burakiem. Przeciwnie, wszyscy cię będą chwalić, zazdrościć ci. Sprawdzą w internecie, ile mogą kosztować twoje obrazy. Każdy gość będzie pewien, że jesteś bogaczem. W prywatnym salonie na przyjęciu nie ułożysz na stole sztabek złota. Natomiast obrazy na ścianach to naturalna demonstracja twojego bogactwa finansowego i co ważniejsze – duchowego. Kilkadziesiąt lat temu odwiedzałem byłego premiera Edwarda Osóbkę-Morawskiego. Obrazy w salonie wisiały na ścianie tak gęsto, że były jak tapeta. One krzyczały: jesteś u kolekcjonera, człowieka wrażliwego, z gustem, zaradnego, który zawsze da sobie radę w życiu.

A może Ślewiński?

13 sierpnia można kupić na aukcji obraz, który będzie mówił o naszym bogactwie finansowym, a co ważniejsze duchowym. Sopocki Dom Aukcyjny (www.sda.pl) zorganizuje tego dnia aukcję 130 obrazów. Na 140 tys. zł wyceniono niewielką martwą naturę Władysława Ślewińskiego (1856–1918). Artysta był blisko związany z Paulem Gauguinem, należał do słynnej grupy malarskiej z Pont-Aven.

Nie jest to najświetniejszy obraz Ślewińskiego. Ale nazwisko malarza i hasło Pont-Aven będą czytelne dla światowych gości twojego gabinetu. A jeśli nawet nie, to przypomnisz im, że w Muzeum Narodowym w Tokio na honorowym miejscu wisi portret Ślewińskiego namalowany przez Gauguina.

Otaczanie się sztuką to na świecie rodzaj komunikacji między ludźmi, zwłaszcza bogatymi i wpływowymi. Oni z zasady są kolekcjonerami, ponieważ wymaga tego styl życia. Sztuka w służbowym gabinecie ułatwia prowadzenie interesów, może być pretekstem do ocieplenia kontaktów, buduje wiarygodność gospodarza.

Patrząc na obraz Ślewińskiego, warto się zastanowić, jak chimeryczny i niedojrzały jest krajowy rynek. Ślewiński to nazwisko światowe, znajdziemy je w każdej monografii Gauguina. Jednak na krajowym rynku zdecydowanie wyższą pozycję zajmują np. Eugeniusz Zak lub Tadeusz Makowski, na świecie malarze anonimowi, kupowani tylko przez Polaków.

Rynkowe powodzenie artysty to sprawa mocno skomplikowana. Obrazy Ślewińskiego znajdują się w prestiżowych paryskich muzeach. Wystawiany był w krajowych muzeach narodowych. Katalogi i albumy o malarzu krążą po rynku. Stale obecny jest w handlu aukcyjnym, gdzie ustalane są ceny. Wyjątkowy obraz Ślewińskiego „Śpiąca kobiet z kotem" oferowany był na krajowym rynku w 2013 r. za najwyższą cenę 4,6 mln zł, co wywołało sensację i dodatkowo spopularyzowało malarza. Jednak wspomniani Zak i Makowski cenieni są wyżej.

Są w sopockiej ofercie obrazy np. Józefa Brandta, Wojciecha Gersona, Jana Stanisławskiego, Włodzimierza Tetmajera, Teodora Axentowicza, Fryderyka Pautscha, Apoloniusza Kędzierskiego, Alfonsa Karpińskiego. Są dwa portrety namalowane przez Romana Kramsztyka.

Są obrazy Zygmunta Menkesa, Meli Muter, Jerzego Tchórzewskiego, Jana Cybisa, jest kompozycja Władysława Hasiora. Jest kilka obrazów Jerzego, Wojciecha i Juliusza Kossaków. Jest „Pejzaż śródziemnomorski" Bronisławy Rychter-Janowskiej, którą cenimy za miniaturowe pejzaże przedstawiające dwory. Od dawna nie było w handlu tak różnorodnej oferty.

Podaż na krajowym rynku sztuki jest niska. Widać to chociażby po obrazie Juliusza Kossaka „Polowanie z ogarem i sokołem". Obraz w marcu licytowany był w krakowskiej Desie, w maju ze zdecydowanie niższą ceną w Rempeksie, teraz wystawiono go w Sopocie za 68 tys. zł. Pierwotna cena wynosiła 90 tys. zł. Przy dostatecznej podaży nie wystawiano by tego obrazu ponownie w tak krótkim czasie.

Przed zakupem zawsze opłaca się sprawdzić dzieło: gdzie, kiedy i za ile było oferowane na aukcjach. Informacje znajdziemy na największym krajowym portalu rynku sztuki (www.artinfo.pl). Rasowi kolekcjonerzy mają wykupione abonamenty dostępu w Artinfo.pl i na portalu Art Price, gdzie monitorują, jak polska sztuka krąży na międzynarodowym rynku.

Na aukcji w Sopocie wystawiono pejzaż z Olsztyna namalowany w 2016 r. (!) przez Edwarda Dwurnika. To kolejny dowód niskiej podaży. Tego rodzaju obrazy Dwurnika na co dzień dostępne są w galeriach w każdej liczbie. Dlaczego mamy się o nie bić na aukcji?

Pożądanie kolekcjonerów wywołują dzieła rzadkie, wyjątkowe, niedostępne! Pisałem o tym w „Parkiecie" (16–17 kwietnia 2016 r.), gdy Galeria Piękna oferowała wczesny, o muzealnej wartości obraz Dwurnika z 1972 r.

Są w Sopocie dzieła z ciekawą proweniencją. Jest np. obraz Ignacego Pieńkowskiego, który, jak napisano w katalogu, należał do Henryka Bednarskiego ze Lwowa. Henryk Bednarski (1907–1991) po wojnie mieszkał w Krakowie! Wywiózł ze Lwowa iście królewską kolekcję, przede wszystkim muzealnej klasy rzemiosło artystyczne (porcelanę, meble, srebra) oraz druki, jakich nie miała i nie ma Biblioteka Narodowa. Był tam np. świetny obraz Henryka Rodakowskiego. Oferowany obraz Pieńkowskiego nie odzwierciedla najwyższej jakości kolekcji.

Skarby ze Lwowa

Bednarki jako rasowy kolekcjoner wykreował wokół siebie swój świat. Dziełami sztuki odizolował się od obcej, wrogiej, powojennej polskiej rzeczywistości. W pierwszych latach stanu wojennego w sklepach spożywczych nie było nawet pokrycia na kartki żywnościowe. Upolowałem wtedy dla Henryka kilogram kaszy gryczanej. Żona Henryka przyrządziła kaszę z masłem i odświętnie zjedliśmy ją na talerzach z wytwórni w Korcu i Baranówce.

Znajdźcie w internecie te dwie legendarne nazwy. Ceramika z Korca i Baranówki to absolutna rzadkość w najbogatszych nawet krajowych muzeach, jak chociażby Zamek Królewski w Warszawie.

Kupujecie obrazy? Warto pamiętać, że są one dobrym tłem dla rzemiosła artystycznego, choćby dla mebli. Zabytkowe meble od lat na naszym rynku są względnie tanie, nie budzą większego zainteresowania. W stolicy najbogatszy wybór staropolskich mebli ma Galeria Connaisseur (www.connaisseur.art.pl). Przedmioty w kolekcji nie muszą być z tej samej epoki. Ważne, żeby odpowiadały wrażliwości kolekcjonera. Żeby chroniły go przed obcym, wrogim zewnętrznym światem.

[email protected]

Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"
Parkiet PLUS
Co z Ukrainą. Sobolewski z Pracodawcy RP: Samo zawieszenie broni nie wystarczy
Parkiet PLUS
Pokojowa bańka, czyli nadzieje i realia końca wojny o Ukrainę
Parkiet PLUS
Przymusowy wykup akcji nie jest możliwy
Parkiet PLUS
Zagraniczne spółki z potencjałem