Choć w minionym roku niemal po każdym kwartale zarząd Aplisensu ostrzegał, że dobra passa na wschodnich rynkach może się gwałtownie skończyć, to ten czarny scenariusz wciąż się nie ziszcza. Przeciwnie, sprzedaż liczników produkowanych przez polską spółkę idzie wyśmienicie, głównie w Rosji. – Wzrost ten nie wynika jednak z ożywienia na tamtejszych rynkach, a z przejęcia udziałów rynkowych po zagranicznych firmach, które rygorystycznie zaczęły podchodzić do kontraktów handlowych z odbiorcami w Rosji – zauważa Wojciech Woźniak, analityk Millennium DM.
– To prawda, że nie widzimy na razie spadku zamówień, choć rosyjski rynek wyraźnie się kurczy. Rośniemy kosztem tych, którzy wystraszyli się sytuacji po wybuchu konfliktu na Wschodzie – przyznaje Adam Żurawski, prezes Aplisensu.
Przyszłość niepewna
Tylko w okresie trzech kwartałów 2014 r. sprzedaż Aplisensu w Rosji skoczyła w górę o 30 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim. W sumie eksport stanowił 61 proc. przychodów, które sięgnęły 67 mln zł. Choć obecny rok rozpoczął się dla spółki dobrze, to trudno przewidzieć, jak będą wyglądały kolejne miesiące.
– Wielu naszych klientów na Wschodzie związanych jest z branżą naftową. Spadające ceny ropy powodują, że firmy te mniej wydają na inwestycje – zaznacza Żurawski.
Również zdaniem analityków trudno oczekiwać, by sprzedaż Aplisensu na Wschodzie wciąż rosła w tak szybkim tempie. – Na rynku rosyjskim nie są planowane duże inwestycje, jednak wciąż istnieje popyt odtworzeniowy. Lokalna konkurencja posiada produkty jedynie z niskiej półki, jednak w warunkach niskich cen ropy i gazu oraz przy słabym rublu należy się spodziewać obniżenia popytu na produkty Aplisensu – stwierdza Woźniak.