Strony spierają się o wynik listopadowego walnego zgromadzenia. Zgodnie z protokołem rada liczy pięć osób. Ale udziałowcy skupieni wokół Pioneer Pekao (fundusz ma prawie 15 proc. głosów) twierdzą, że spółki sprzedane przez Mzyka nie mogły głosować na zgromadzeniu, a rada została wybrana w siedmioosobowym składzie, bez przedstawicieli głównego udziałowca.
Zarząd Yawalu twierdzi, że o żadnej dwuwładzy nie ma mowy i nie może dłużej tolerować takiej sytuacji. – Złożyliśmy do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez osoby, które publicznie i wobec organów państwowych, bezpodstawnie podają się za członków rady nadzorczej. Działania tych osób mogą zostać ocenione jako czyny zabronione, zmierzające do uzyskania orzeczenia sądowego potwierdzającego stan niezgodny z prawdą, a z drugiej strony narażające spółkę na ryzyko poważnej straty wobec szerzonej dezinformacji – mówi Artur Paleczny, członek zarządu Yawalu. – Złożyliśmy zawiadomienie celem doprowadzenia do weryfikacji przez prokuraturę legalności wspomnianych działań, także w kontekście pewności obrotu gospodarczego i transparentności funkcjonowania spółki publicznej – dodaje.
Akcjonariusze mniejszościowi deklarują, że zaskarżyli uchwały, o których mowa w protokole.
– Otrzymałem informację z sądu okręgowego w Częstochowie, że sąd zabezpieczył moje powództwo przez zawieszenie – do czasu rozstrzygnięcia sprawy – wpisu do KRS czterech członków rady nadzorczej uznawanych obecnie przez zarząd Yawalu, a nie uznawanych przez istotnych akcjonariuszy mniejszościowych – twierdzi Radosław L. Kwaśnicki, partner w Kancelarii RKKW (zrobił to we własnym imieniu, na zgromadzeniu był też pełnomocnikiem Pioneera).
Robert Buchajski dodaje, że również wystąpił o podobne zabezpieczenie powództwa, jednak sąd jeszcze nie wydał decyzji.