Zakończone w poniedziałek w nocy NWZA Yawalu to kolejna odsłona konfliktu między Pioneerem a głównym udziałowcem – rodziną Mzyków (po dniu rejestracji sprzedali oni akcje nieujawnionemu inwestorowi).
Pioneer, wnioskodawca zgromadzenia, chciał zmian w radzie, odwołania zarządu, powołania rewidentów ds. szczególnych i zmian w statucie, nadających funduszowi specjalne uprawnienia. Spółka podała w komunikacie, że zostały podjęte wyłącznie uchwały o powołaniu członków pięcioosobowej rady nadzorczej. Inwestorzy mniejszościowi mają w niej jednego przedstawiciela.
Pioneer uważa, że wehikuły Mzyków (Yawal SPV1, Yawal SPV2, Yawal SPV3 i Werder) nie mogły głosować na zgromadzeniu. Nie ma twardych argumentów. KNF wciąż nie zakończyła analiz. Sąd oddalił zaś wniosek o zabezpieczenie powództwa w postaci zakazu głosowania przez wehikuły.
Dwie rady nadzorcze?
Zdaniem Radosława L. Kwaśnickiego, partnera w Kancelarii RKKW i pełnomocnika Pioneera, wehikuły nie mogły głosować w związku z naruszeniem obowiązków informacyjnych oraz w zakresie wezwań. – Pogląd taki uznał zresztą niedawno za co najmniej uprawdopodobniony Sąd Okręgowy w Częstochowie – twierdzi Kwaśnicki. – Większość uchwał powziętych głosami wspomnianych spółek, w tym m.in. o powołaniu do rady osób zgłoszonych przez nie, to uchwały nieistniejące, a co najmniej nieważne. Mimo naszych wniosków nie udało się doprowadzić choćby do tego, by wyniki głosowań były ustalane dwa razy, aby wątpliwości dotyczące prawa głosu mógł później rozstrzygnąć sąd – dodaje.
Zdaniem pełnomocnika Pioneera rada została wyłoniona w siedmioosobowym (odmiennym) składzie, a uchwały o powołaniu rewidentów oraz zmianach w statucie powzięte. – Źle się stało, że w raporcie spółki podano niepełną informację o przebiegu zgromadzenia, w szczególności zaś pominięto uchwały powzięte głosami akcjonariuszy, którym przysługiwało prawo głosu – podsumowuje.