Suma wszystkich przekrętów na Wall Street

Wśród przyczyn ostatniego kryzysu finansowego wymieniane są zazwyczaj: bańka na amerykańskim rynku nieruchomości, błędy popełnione przez banki, regulatorów i Fed, a także nadmierne zadłużenie zachodnich społeczeństw. Tymczasem niewiele się mówi o kryminalnych działaniach finansistów i urzędników

Aktualizacja: 25.02.2017 20:44 Publikacja: 24.04.2011 10:14

Zanim został szefem Fedu chwalił oszusta Charlesa Keatinga. Później zaniedbał regulację rynków i prz

Zanim został szefem Fedu chwalił oszusta Charlesa Keatinga. Później zaniedbał regulację rynków i przymknął oko na łamanie ustawy Glassa-Steagala przez Citigroup - Alan Greenspan, szef Fedu w latach 1987–2006

Foto: Archiwum

Myślę, że kryzys finansowy jest największym rabunkiem w historii – twierdzi Charles Ferguson, reżyser oscarowego dokumentu „Inside Job”. Jego film choć zrobił na Zachodzie furorę, w Polsce trafił jedynie do wybranych kin. A szkoda, bo to obraz naprawdę dobrze zrobiony i pouczający. O błędach i nadużyciach, które doprowadziły do kryzysu, opowiadają tam takie sławy, jak guru inwestorów George Soros, Nouriel Roubini (ekonomista, który przewidział kryzys) czy były prokurator Eliot Spitzer, ścigający wiele z opisanych tam przekrętów. Czy jednak doszukiwanie się kryminalnych przyczyn kryzysu nie jest objawem „spiskowego myślenia” i uprzedzeń wobec Wall Street? Możliwe. Wszak żadne z dochodzeń prowadzonych w USA w sprawie wybuchu kryzysu nie skończyło się wyrokami skazującymi. Wszyscy finansiści i rządowi urzędnicy powszechnie o to posądzani są oficjalnie niewinni. Nie zmienia to jednak faktu, że ich zachowanie w ostatnich latach dawało powody do podejrzeń.

[srodtytul]Od listu się zaczęło...[/srodtytul]

Przed wybuchem ostatniego kryzysu, jedna z największych afer finansowych w USA towarzyszyła serii bankructw regionalnych kas oszczędnościowych (savings & loans) przed ponad 20 laty. Zaczęło się od tego, że na początku lat 80. ubiegłego wieku władze USA rozpoczęły okres postępującej deregulacji na rynkach finansowych. Proces ten objął również kasy oszczędnościowe. I jak się później okazało, rząd przesadził w tym przypadku z deregulacją. W efekcie wiele z tych instytucji upadło, tysiące ludzi straciły oszczędności, a z państwowej kasy poszły na opanowanie tego kryzysu 124 mld USD.

Sprawa miała również kryminalny podtekst. Setki menedżerów feralnych kas poszło do więzienia za okradanie klientów. Najbardziej znany był Charles Keating. Dokonał on oszustw za 3 mld USD i został zamknięty razem z czterema kongresmenami, których skorumpował. Gdy w 1985 r. federalni regulatorzy zaczęli przyglądać się jego przedsięwzięciom, Keating wynajął ekonomistę, który w liście do regulatorów chwalił jego ogromną wiedzę i plany biznesowe oraz twierdził, że nie widzi żadnego ryzyka dla pieniędzy klientów Keatinga. Tym ekonomistą był Alan Greenspan, szef Rezerwy Federalnej w latach 1987–2006.

Media donosiły, że Greenspan dostał rzekomo za napisanie tego listu 40 tys. USD. Trudno jednak podejrzewać, by tak wybitny ekonomista wiedział, że Keating był oszustem. Mógł go bronić z przekonania – cała jego późniejsza działalność była przecież wroga regulacjom rynku. Gdy w 1994 r. nowa ustawa przyznała Fedowi możliwość regulowania rynku hipotecznego, Greenspan ostentacyjnie odmówił stworzenia do niej przepisów wykonawczych, twierdząc, że regulowanie sektora, od którego zaczął się w 2007 r. światowy kryzys, jest całkowicie niepotrzebne.

[srodtytul]Ustawa Citigroup[/srodtytul]

Od lat 30. XX wieku fundamentem regulacji w amerykańskim sektorze finansowym była ustawa Glassa–Steagala, zakazująca pożyczkodawcom łączenia bankowości inwestycyjnej z detaliczną. Znany finansista George Soros porównuje ją do systemu grodzi wodoszczelnych na statku – tak jak ten system w razie katastrofy utrudniał przedostawanie się wody z zalanych części ładowni do suchych, tak ustawa ta chroniła oszczędności Amerykanów przed negatywnymi skutkami spekulacyjnej działalności finansistów.

W 1998 r. Citicorp, naruszając ustawę, połączył się z Travelers Group, tworząc Citigroup. Kierowany przez Greenspana Fed przymknął oczy i odstąpił na rok od egzekwowania prawa. W tym czasie sekretarz skarbu Robert Rubin i jego zastępca Larry Summers przeforsowali w Kongresie ustawę Gramma–Leacha–Blileya, znoszącą prawo Glassa–Steagala i zwaną przez złośliwych ustawą o pomocy dla Citigroup. Niedługo po tym Rubin odszedł z rządu i przez następne osiem lat zarobił 126 mln USD jako wiceprezes i konsultant Citigroup.

Do momentu jego odejścia z kierownictwa tej instytucji w 2009 r., kurs akcji Citigroup spadł o 70 proc. Akcjonariusze banku złożyli w 2008 r. pozew, w którym twierdzili, że Rubin należał do grupy menedżerów Citi, która ukrywała kiepską kondycję finansową banku, jednocześnie wyprzedając jego udziały po zawyżonych cenach. Rubin uznaje te zarzuty za absurdalne, a były prezydent Bill Clinton nazywa go „najlepszym sekretarzem skarbu od czasów Alexandra Hamiltona”, czyli od końcówki XVIII w.

Tymczasem senator Phill Gramm, współautor nieszczęsnej ustawy Gramma–Leacha–Blileya, w 2000 r. rozregulował rynek instrumentów pochodnych. Współtworzył wspólnie z Larry Summersem ustawę mocno ograniczającą nadzór nad obrotem derywatami. To właśnie brak dostatecznej regulacji tego szybko rozwijającego się rynku został powszechnie uznany za jedną z głównych przyczyn kryzysu. Noblista Paul Krugmann nazwał z tego powodu Gramma drugim największym (po Greenspanie) sprawcą kryzysu finansowego.

Żadne kryzysy nie imają się jednak takich ustawodawców jak Gramm. W 2002 r., wkrótce po odejściu z Senatu, zasiadł we władzach banku UBS, mocno zaangażowanego w rynek instrumentów pochodnych. W przygotowanej przez Gramma ustawie znalazły się przepisy zwane „furtką Enronu” mające rzekomo ułatwiać koncernowi Enron prowadzenie tzw. kreatywnej księgowości. Tak się akurat złożyło, że żona Gramma – Wendy – zasiadała wówczas w radzie nadzorczej Enronu. I właśnie ten ustawodawca został w 2008 r. doradcą ekonomicznym kandydata na prezydenta USA Johna McCaina.

Głównym doradcą ekonomicznym Baracka Obamy, zwycięzcy wyborów prezydenckich z 2008 r., była inna postać mocno zaangażowana w deregulację rynku derywatów – Larry Summers, który w tak zwanym międzyczasie zarobił dziesiątki milionów dolarów jako konsultant?funduszy hedgingowych obracających derywatami.

[srodtytul]Łańcuch sekurytyzacji[/srodtytul]

To właśnie niemal pozbawione nadzoru instrumenty finansowe, a szczególnie papiery znane jako CDO?(obligacje zabezpieczone długiem) stały się finansową bronią masowego rażenia, z której kryzys oddał potężną salwę.

W latach 2000–2007 narastała bańka na amerykańskim rynku nieruchomości. Ceny domów wzrosły wówczas blisko czterokrotnie. Napędzały ją głównie działania banków masowo udzielających tanich kredytów hipotecznych. W niektórych okresach blisko jedną trzecią tej akcji kredytowej stanowiły tzw. kredyty subprime przyznawane biedniejszym pożyczkobiorcom. Banki rozwijając tak mocno akcję kredytową, wypełniały co prawda wymogi przyjętej za czasów administracji Clintona ustawy nakazującej im udzielać „preferencyjnych” kredytów dla biednych, ale 80 proc. pożyczek subprime było tak skonstruowanych, że w razie wzrostu rynkowych stóp procentowych mocno rosła wielkość rat do spłacenia przez dłużników. Już w 2001 r. Edward Gramlich, jeden z gubernatorów Fedu, ostrzegał, że kredyty subprime stanowią duże zagrożenie dla gospodarki USA, a mimo to banki inwestycyjne uznały, że można tymi wątpliwej jakości pożyczkami zabezpieczać CDO.

Zbudowano w ten sposób tzw. łańcuch sekurytyzacji. Jego pierwszym ogniwem był klient banku zaciągający kredyt subprime. Bank zmniejszał następnie ryzyko kredytowe, wykorzystując sekurytyzację, czyli albo sam tworzył CDO?i podobne papiery MBS (instrumenty oparte na kredytach hipotecznych), albo przekazywał to zadanie innym instytucjom finansowym. CDO i MBS były następnie sprzedawane inwestorom zachęcanym do tego przez najwyższe ratingi nadawane tym papierom przez agencje. Raghuram Rajan, były ekonomista Międzynarodowego Funduszu Walutowego, zwracał uwagę, że CDO to bardzo ryzykowne papiery już w 2005 r. Summers oskarżył go wówczas o „luddyzm”.

W 2007 r. pękła bańka na amerykańskim rynku nieruchomości i posypał się łańcuch sekurytyzacji. Miliony Amerykanów zaczęły mieć kłopoty ze spłatą kredytów subprime, a oparte na tych pożyczkach CDO i MBS szybko traciły na wartości. Doprowadziło to do ponad 2 bln USD strat i odpisów poniesionych przez amerykańskie instytucje finansowe od początku kryzysu.

Z czasem okazało się, że niemal wszystkie ogniwa łańcucha sekurytyzacji były przegniłe. Od początku kryzysu banki przejęły od Amerykanów ponad 2,5 mln domów za długi. W 2010 r. okazało się, że często to robiły, naruszając procedury – ich pracownicy popełniali błędy w dokumentacji, nie dopełniali formalności, a nawet bezprawnie włamywali się do domów dłużników. Popełniano również błędy przy samej sekurytyzacji. Inwestorzy kupujący MBS często nie dostawali papierowej dokumentacji, przekazującej im tytuł prawny do pożyczek hipotecznych, na których były oparte instrumenty. Korzystano jedynie z prywatnego rejestru elektronicznego MERS, o którego legalność funkcjonowania spierają się prawnicy. Z tego powodu na przełomie 2010 i 2011 r. wpłynęła do amerykańskich sądów fala pozwów złożonych przez inwestorów przeciwko bankom zaangażowanym w takie praktyki.

Twórcom tych mechanizmów trzeba jednak przyznać, że umieli przyjaźnić się z ludźmi na wysokich stanowiskach. Na przykład w 2004 r. Ron Hubbard, doradca ekonomiczny prezydenta George’a W. Busha, napisał wspólnie z Williamem Dudleyem, głównym ekonomistą Goldmana Sachsa, opracowanie chwalące ten łańcuch sekurytyzacji i stwierdzające, że papiery takie jak CDO zmniejszyły ryzyko na rynku. W styczniu 2009 r. Dudley został szefem nowojorskiego oddziału Rezerwy Federalnej, a więc tego, który nadzoruje Wall Street.

[srodtytul]Złote żniwa Goldmana[/srodtytul]

Jakby tych nieprawidłowości było mało, niektórzy giganci z Wall Street grali na zniżki cen sprzedawanych przez siebie (lub przez wspólników)?CDO. W połowie kwietnia 2011 r. oficjalnie potwierdziła to komisja Senatu USA badająca przyczyny kryzysu finansowego, kierowana przez senatora Carla Levina. Jej raport obarczał winą za te praktyki szczególnie bank Goldman Sachs.

To jednak nic nowego. Rok wcześniej SEC (amerykański regulator rynku) oskarżył Goldmana o taką operację. Rządowi śledczy odkryli, że w 2007 r. bank ten sprzedawał CDO znane jako Abacus 2007-AC1. Zatajał jednocześnie, że w tworzeniu tych instrumentów brał udział fundusz znanego finansisty Johna Paulsona. Fundusz ten miał doradzać zabezpieczanie najbardziej ryzykownymi aktywami, a sam zajmował pozycje przeciwne, grając na ich zniżkę. Bank nie tylko sprzedawał te instrumenty, ale i oszukiwał klientów, mówiąc im, że przy tworzeniu instrumentów pomaga „niezależny doradca”. Klienci stracili na tym łącznie blisko 1 mld USD.

Głównym winowajcą w całej sprawie zrobiono wicedyrektora Goldmana Sachsa Fabrice’a Tourre, który bezpośrednio odpowiadał za takie transakcje. Goldman zapłacił (w ramach ugody z SEC) 550 mln USD kary. Przy okazji wyszły na jaw ciekawe e-maile rozsyłane przez Tourre. W 2007 r., gdy kryzys się zaczynał, pisał m.in.: „Cały budynek za chwilę runie” oraz „zwycięstwo może odnieść tylko ten, kto stoi w środku tego złożonego, mocno zadłużonego, egzotycznego handlu, kto sam stworzył potwora, nie do końca rozumiejąc wszystkie implikacje”.

Nie jest jasne, kiedy zaczęły się opisane wyżej nieprawidłowości w banku Goldman Sachs. Amerykańska prasa donosiła jednak, że dochodziło do nich już w ostatnich miesiącach urzędowania Henry’ego Paulsona na stanowisku prezesa tego banku. Paulson w maju 2006 r. został sekretarzem skarbu USA i jeszcze na początku 2008 r. zapewniał, że nie ma żadnego kryzysu. W 2004 r. jako prezes Goldmana Sachsa ostro lobbował jednak, by nadzór rozluźnił ograniczenia dotyczące stosowania dźwigni finansowej przez banki inwestycyjne.

Goldman Sachs nie jest jednak jedynym winnym. Komisja Levina obarcza współodpowiedzialnością za nieprawidłowości na rynku CDO agencje ratingowe, które przyznawały najwyższe ratingi papierom określanym przez ich bankowych twórców jako „śmiecie” i „szajs”. Według komisji agencje robiły to, by zadowolić banki będące ich klientami.

[srodtytul]Madoff nie był wyjątkiem[/srodtytul]

Za „salwę z Aurory”, która wpędziła świat w recesję, powszechnie uznawany jest upadek banku Lehman Brothers we wrześniu 2008 r. Czemu upadł Lehman? Według raportu Antona Valukasa, prawnika prowadzącego dochodzenie w tej sprawie, przyczyną bankructwa były gigantyczne nieprawidłowości.

Kierownictwo banku fałszowało dane o jego kondycji finansowej. Lehman stosował m.in. transakcje Repo 105. Polegały one na czasowym przekazywaniu ryzykownych aktywów innym spółkom w charakterze zabezpieczenia krótkoterminowych pożyczek. W ten sposób na pewien czas sztucznie zmniejszano zagrożenie i dawano inwestorom sygnał, że spada zadłużenie banku (choć w rzeczywistości tak nie było). Tylko pod koniec drugiego kwartału 2008 r. Lehman przeprowadził transakcje tego typu warte 50 mld USD. – Pan daje mi pieniądze, a ja panu ten śmietnik. I za kilka tygodni się wymieniamy – obrazowo opisywał te operacje Eliot Spitzer, były prokurator generalny stanu Nowy Jork.

W trzecim kwartale 2008 r. coś jednak poszło nie tak. Według raportu Valukasa, JPMorgan Chase i Citigroup popchnęły wówczas Lehmana do bankructwa, odmawiając mu finansowania.

Na jesieni 2008 r. doszło również do innej głośnej plajty wywołanej przez kryminalne działania. Zbankrutowały największe islandzkie banki. Ponieważ ich straty wyniosły blisko 100 mld USD, a PKB Islandii sięgał wówczas zaledwie 13 mld USD, splajtowała też Islandia. Skąd się w wzięły w małym kraju leżącym na arktycznej północy tak wielkie banki? Komisja islandzkiego parlamentu opublikowała w zeszłym roku raport, wskazujący na szereg nieprawidłowości w tych instytucjach. Kilkudziesięciu ich menedżerów stanęło przed sądem.

Przekręty zostały jednak odkryte dopiero po fakcie. Wcześniej wszyscy chwalili islandzki sektor bankowy. Frederic Mishkin, członek Komitetu Otwartego Rynku Fedu, był w 2006 r. współautorem studium, w którym sławił tamtejszy system finansowy. Raport ten był sponsorowany przez Islandzką Izbę Handlu i nosił tytuł „Stabilność finansowa w Islandii”. Gdy Islandia splajtowała, zmienił jego tytuł na „Niestabilność finansowa w Islandii”. Mishkin miał niewątpliwie dobre wyczucie rynku. W sierpniu 2008 r. nagle zrezygnował z zasiadania w Rezerwie Federalnej, tłumacząc, że „chce skończyć pisanie podręcznika”.

Szwindel był również przyczyną europejskiego kryzysu zadłużeniowego. Grecki rząd fałszował statystyki budżetowe, a pomagał mu w tym m.in. Goldman Sachs, sprzedając instrumenty finansowe maskujące zadłużenie.

Mimo ogromu nieprawidłowości popełnionych przez Wall Street, tylko jeden finansista „z górnej półki” został skazany w ostatnich latach w USA za swoje szwindle. Tym człowiekiem był Bernard Madoff, jeden z założycieli giełdy Nasdaq. Okradł klientów na kilkadziesiąt miliardów dolarów. Irving Pickard, prawnik reprezentujący jego ofiary, twierdzi, że wielkie banki, takie jak JPMorgan Chase, doskonale wiedziały, że Madoff zbudował piramidę finansową, a mimo to pomagały mu prowadzić interesy. Madoff to potwierdza. Złośliwi mówią jednak, że przy niektórych finansistach z Wall Street był tylko drobnym złodziejaszkiem.

Gospodarka światowa
Dwie japońskie marki chcą się połączyć
Gospodarka światowa
Fed obniża stopy procentowe zgodnie z oczekiwaniami, ale prognozy zaskoczyły
Gospodarka światowa
Zły czas dla bankierów inwestycyjnych
Gospodarka światowa
Wall Street przyciąga kapitał w grudniu
Materiał Promocyjny
Mamy olbrzymi problem dziury w budżecie NFZ. Tymczasem system prywatny gwarantuje pacjentom coraz lepszą dostępność
Gospodarka światowa
Gorące dni banków centralnych
Gospodarka światowa
Tragikomiczna próba puczu, która zaszkodziła aktywom