Przepychanki i oskarżenia – czyli krajobraz na rynku audytu

Niespełna rok temu weszła w życie nowa ustawa o biegłych rewidentach. Jej założenia i cele były słuszne, jednak sposób ich realizacji – niekoniecznie. Efekt? Emitenci za sprawozdania płacą dużo więcej. Co dalej?

Publikacja: 09.06.2018 12:00

Przepychanki i oskarżenia – czyli krajobraz na rynku audytu

Foto: www.photoxpress.ru

Od lewej: Radosław Kuboszek, partner zarządzający działem audit & assurance Deloitte, Andrzej Ścisło

Od lewej: Radosław Kuboszek, partner zarządzający działem audit & assurance Deloitte, Andrzej Ścisłowski, partner zarządzający i dyrektor generalny KPMG w Polsce, Artur Żwak, partner zarządzający działem audytu EY, oraz Mirosław Szmigielski, dyrektor w dziale audytu PwC.

Archiwum

Przedstawiciele rynku kapitałowego skarżą się, że warunki przetargów na wybór biegłego rewidenta ustalane przez część dużych firm (szczególnie tych z udziałem Skarbu Państwa) dyskryminują mniejszych audytorów. Twierdzą, że gdyby dostęp do audytu miało więcej firm, to i ceny za badanie sprawozdań byłyby dużo niższe. Wzięliśmy to pod lupę i poprosiliśmy spółki o wyjaśnienia. Sprawa nie jest taka prosta, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać.

Spółki się tłumaczą

Rzeczywiście, w niektórych spółkach warunki przetargu są tak zapisane (np. wymóg zatrudniania odpowiedniej liczby osób, osiągnięcia w Polsce minimalnych przychodów z tytułu rewizji finansowej czy doświadczenie w przeprowadzaniu badań sprawozdania finansowego podmiotu o wysokiej sumie bilansowej), że w praktyce spełniają je tylko firmy z tzw. wielkiej czwórki, czyli Deloitte, EY, KPMG i PwC plus ewentualnie rosnące w siłę BDO.

– Zmiany w europejskich i polskich regulacjach miały na celu przeciwdziałanie takim praktykom – w warunkach przetargowych nie powinny znajdować się kryteria zamykające dostęp mniejszym firmom audytorskim – komentuje Barbara Misterska-Dragan, wiceprezes Polskiej Izby Biegłych Rewidentów. Dodaje, że w przeciwnym wypadku będziemy mieli do czynienia z zamykaniem rynku i zapewne wzrostem cen, a także ograniczeniem rozwoju małych i średnich podmiotów. A przecież celem reformy audytu nie był wzrost koncentracji rynku.

Przyjrzeliśmy się zapisom warunków przetargu m.in. w PKN Orlen, PGNiG i PGE.

– Ustalone w ramach przeprowadzonego postępowania przetargowego kryteria dodatkowe miały na celu określenie wymagań odnośnie do wielkości i potencjału firmy audytorskiej, które powinny odpowiadać skali działalności grupy, aby zapewniać wysoką jakość audytu – odpowiedział nam PKN Orlen.

W podobnym tonie utrzymana jest odpowiedź od PGNiG. – W prowadzonym postępowaniu publicznym jesteśmy zainteresowani pozyskaniem jak największej liczby ofert i oczekujemy konkurencyjnych cen. Spółka nie zawęża kręgu potencjalnych oferentów, więc nie przewidujemy z tego powodu konsekwencji w postaci wzrostu ceny za usługę – deklaruje spółka. Zarzut dyskryminacyjnych zapisów neguje również PGE. Podkreśla, że przetarg obejmuje badanie sprawozdań jednostkowych i skonsolidowanych 20 spółek z grupy, z których większość to duże firmy, prowadzące działalność na szeroką skalę.

– Badanie takiej liczby spółek w krótkim terminie, wynikającym z terminów na publikowanie sprawozdań na giełdzie w Warszawie, wymaga zaangażowania audytora, który posiada odpowiedni do skali przedsięwzięcia zespół ludzi oraz doświadczenie – podkreśla spółka energetyczna. Przekonuje, że sformułowane warunki udziału w postępowaniu przetargowym zostały dostosowane do wielkości i zakresu tego zamówienia.

Kto ma rację?

Z jednej strony poszerzenie warunków przetargu otworzyłoby drogę do startu również mniejszym audytorom, a zwiększenie konkurencji mogłoby z kolei przełożyć się na spadek cen. Jednak część naszych rozmówców twierdzi, że to tylko fikcja. W ich ocenie sprawozdania dużych grup kapitałowych są w stanie obsłużyć tylko najwięksi audytorzy. Wskazują nawet na niedawny, kuriozalny przypadek przetargu na badanie sprawozdania jednej z większych firm z branży finansowej. Nikt nie złożył oferty, bo żaden podmiot z wielkiej czwórki nie spełniał zasad niezależności (wynikających z nowej ustawy), a pozostałe firmy jasno stwierdziły, że nie mają zasobów i kompetencji do przeprowadzenia takiego badania.

Uchwalenie najbardziej restrykcyjnej ustawy w UE nie pomogło polskiemu rynkowi audytu. W segmencie JZP (czyli m.in. spółek giełdowych) poziom koncentracji rośnie zamiast spadać. Zdaniem niektórych pomóc mógłby m.in. tzw. wspólny audyt, który w niektórych krajach już funkcjonuje. – Co prawda w polskim prawie nie ma jako takiej instytucji joint audit, ale małe firmy audytorskie mogą obsługiwać największe podmioty, łącząc się w konsorcja. Ustawa dopuszcza występowanie więcej niż jednego kluczowego biegłego rewidenta, a wszystkie zasady współpracy pomiędzy firmami określa umowa konsorcjalna – podkreśla przedstawicielka PIBR.

Nie brak też jednak głosów, że wspólny audyt oznaczałby chaos i wiele problemów.

Firmy
Spółki z udziałem Skarbu Państwa zmieniają strategie
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Firmy
Mizerne wyniki europejskich spółek
Firmy
Bolesny bilans audytów w spółkach Skarbu Państwa
Firmy
Kryzys w branży ciągnie w dół wyniki Wieltonu
Firmy
Vigo Photonics z optymizmem patrzy na kolejne kwartały
Firmy
Jak radzą sobie na GPW firmy rodzinne? Duża odporność, ale wyzwaniem sukcesja