Korekty prognoz makroekonomicznych są naturalnym elementem procesu prognozowania. Wraz ze zbliżaniem się horyzontu czasowego, którym objęte są prognozy, wiadomo bowiem coraz więcej o zjawiskach zachodzących w gospodarce, przez co zmniejsza się obszar niepewności, a korygowane parametry zmierzają do punktu ich faktycznej realizacji. Z psychologicznego punktu widzenia, korzystne jest kiedy prognozy wzrostu gospodarczego korygowane są w górę. Oznacza to bowiem, że koniunktura poprawia się w stopniu większym niż tego oczekiwano lub pesymistyczne przewidywania nie sprawdziły się. Optymizm wzbudzany przez tego typu korekty przybierać może niekiedy nawet formę samosprawdzających się przepowiedni i dawać dodatkowe impulsy napędzające wzrost.
Bieżący rok określić można z przymrużeniem oka festiwalem pozytywnych korekt prognoz makroekonomicznych, ponieważ skala tych rewizji jest znaczna. O ile na początku roku konsensus rynkowych oczekiwań odnośnie do tempa wzrostu PKB był bliski 3 proc., o tyle na dwa miesiące przed zakończeniem roku spekulacje dotyczą raczej ułamka, o jaki tempo wzrostu przekroczy 4 procent. W festiwalu tym bierze udział znakomita większość krajowych i zagranicznych ośrodków analitycznych. Nie ominął on również Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych, który wczoraj opublikował swoje kwartalne i roczne prognozy na lata 2017–2018.
Zgodnie z najnowszą prognozą IPAG tempo wzrostu gospodarczego w 2017 roku wyniesie 4,1 proc., a w roku następnym zwolni nieznacznie do 3,9 proc. Schemat, wedle którego przyszłoroczna dynamika PKB będzie nieco niższa niż w bieżącym roku, obecny jest w większości dostępnych na rynku prognoz. Stanowi on wyraz niepewności odnośnie do kilku istotnych parametrów. Po pierwsze, dużą niewiadomą są przewidywania co do kształtowania się procesów inwestycyjnych. W sektorze publicznym obserwować będziemy ich wysoki wzrost związany z uruchamianiem kolejnych projektów finansowanych z budżetu unijnego, co znajdzie odzwierciedlenie w wynikach budownictwa infrastrukturalnego. W sektorze prywatnym natomiast skłonność do podejmowania inwestycji jest obecnie zbyt niska, przez co łączna dynamika nakładów brutto na środki trwałe znajduje się poniżej potencjalnego poziomu. Brak radykalnej zmiany nastawienia przedsiębiorców do inwestowania skutkować musi obniżeniem tempa wzrostu gospodarczego w wyniku zbliżania się przedsiębiorstw do granicy pełnego wykorzystania zdolności produkcyjnych. Trzeba jednak pamiętać, że nastawienia przedsiębiorców nie sposób prognozować. W przyszłym roku mogą się one odmienić, na przykład za sprawą pozytywnych prognoz oraz danych płynących z gospodarki lub po prostu na skutek konieczności poczynienia inwestycji odtworzeniowych. Inwestycje w rozbudowę bazy produkcyjnej dokonane mogą zostać wówczas niejako przy okazji. Wedle naszych oczekiwań tempo wzrostu inwestycji wyniesie 4,2 proc. w roku bieżącym i 7,5 proc. w roku przyszłym.
Ponadto obszarem niepewności jest też zachowanie podmiotów gospodarczych wobec nietypowej sytuacji na rynku pracy. Po raz pierwszy bowiem od początku funkcjonowania w Polsce gospodarki rynkowej obserwowany jest niedobór siły roboczej. Stopa bezrobocia znajduje się na rekordowo niskim poziomie, a w przyszłym roku należy się spodziewać dalszego jej spadku, chociaż wolniejszego niż dotychczas. Wyzwaniem jest więc prognozowanie głębokości spadku stopy bezrobocia, jako że znajduje się ona już teraz blisko swojej wysokości naturalnej. Nakładają się na to kwestie związane z obniżeniem wieku emerytalnego, aktywizacją osób znajdujących się poza rynkiem pracy czy odpływem pracowników ukraińskich do Europy Zachodniej. W opinii IPAG stopa bezrobocia osiągnie wartość 7,1 proc. w grudniu 2017 r. oraz 6,8 proc. na koniec przyszłego roku. Dostępne są oczywiście inne prognozy, które obie te wielkości oceniają powyżej lub poniżej tych poziomów. Istotne jest również, że obserwowana sytuacja na rynku pracy oddziałuje na inne procesy dwutorowo. Z jednej strony niektóre przedsięwzięcia gospodarcze mogą zostać zaniechane z powodu braku rąk do pracy, a z drugiej strony podejmowane mogą być inwestycje zmierzające do podniesienia wydajności już posiadanych zasobów pracowników.
Znaków zapytania co do sytuacji gospodarczej w 2018 r. jest oczywiście znacznie więcej i nie sposób przedstawić ich wszystkich w krótkim artykule. Łącznie składają się one na wizję umiarkowanie optymistycznej koniunktury, przy zachowaniu daleko idącej ostrożności. Faktyczna realizacja pisanych obecnie scenariuszy nastąpi w nadchodzących kwartałach, czas więc pokaże, na ile odbiegają one od rzeczywistości. Możemy jedynie sobie życzyć, by festiwal pozytywnych korekt trwał również w przyszłym roku. Równie dobrze może się jednak zdarzyć, że festiwal korekt będzie mniej radosny i zmierzający w przeciwnym kierunku.