Umiarkowany optymizm

Analizując wewnętrzne czynniki ekonomiczne, trudno dopatrzyć się jednego decydującego, który mógłby zagrozić realizacji umiarkowanie optymistycznego scenariusza i przerwać korzystną fazę cyklu koniunkturalnego.

Publikacja: 02.02.2018 04:00

Opublikowane pod koniec stycznia wstępne szacunki Głównego Urzędu Statystycznego dotyczące tempa wzrostu produktu krajowego brutto i jego składowych w 2017 roku po raz kolejny okazały się pozytywnym zaskoczeniem dla części komentatorów polskiego życia gospodarczego. Szczególnie optymistyczną wiadomością płynącą z komunikatu GUS jest kolejne przyspieszenie dynamik PKB i inwestycji w ostatnich trzech miesiącach roku. Na podstawie danych za cały rok stwierdzić już można z całą pewnością, że tempo wzrostu gospodarczego przekroczyło w IV kwartale 5 procent, a nakłady inwestycyjne zwiększyły się w tym czasie o blisko 12 procent. Cieszyć się również należy z faktu, że wzrost gospodarki oparty jest na solidnych podstawach – pozytywnie na tempo wzrostu oddziałują zarówno spożycie, jak i inwestycje oraz popyt zagraniczny.

Według najnowszych prognoz Instytutu Prognoz i Analiz Gospodarczych, w latach 2018–2019 spodziewać się należy przedłużenia odnotowanych w końcu 2017 roku zjawisk, choć dynamika podstawowych agregatów makroekonomicznych nieco się obniży. Wpłynie na to z jednej strony spodziewany spadek tempa wzrostu gospodarczego w całej Unii Europejskiej i w strefie euro, a z drugiej, czynniki wewnętrzne, takie jak skutki niskiej stopy inwestycji w gospodarce oraz wyczerpywanie się dostępnych zasobów rynku pracy. Produkt krajowy brutto wzrośnie w opinii IPAG w 2018 roku o 4 procent, a w kolejnym – o 3,6 procent. Popyt krajowy zwiększy się w tych latach odpowiednio o 3,9 i 3,5 procent, a konsumpcja o 4 i 3,5 procent.

Na bardziej szczegółowe omówienie zasługuje sytuacja nakładów brutto na środki trwałe, czyli inwestycji. Według prognozy IPAG, w 2018 roku w skali rocznej odnotowany zostanie po raz pierwszy od 2014 roku dwucyfrowy poziom wzrostu tego wskaźnika. Odrodzenie popytu inwestycyjnego, obserwowane już w końcu 2017 roku, wynikać będzie z jednoczesnego wzrostu inwestycji prywatnych i publicznych, w tym również samorządowych. Trzeba jednak podkreślić, że spośród ostatnich dziewięciu lat, tj. od roku 2009, aż w czterech obserwowane były realne spadki nakładów inwestycyjnych, a więc stopa inwestycji w gospodarce w dalszym ciągu będzie niezadowalająca z punktu widzenia potrzeb rozwoju. Dla średniookresowych perspektyw wzrostu gospodarczego kluczowe więc jest utrzymanie wysokiego tempa wzrostu inwestycji.

Czynnikiem mobilizującym może stać się w tym aspekcie konieczność podnoszenia przez przedsiębiorstwa wydajności posiadanych zasobów. Wobec szybko obniżającej się do historycznych minimów stopy bezrobocia przedsiębiorcy mogą dążyć do zastępowania w coraz większym stopniu siły roboczej maszynami i urządzeniami, w celu zautomatyzowania jak największej części produkcji. Okres, w którym bogate rezerwy siły roboczej dostępne były tanio na rynku, mamy już bowiem, przynajmniej przejściowo, za sobą. Jednakże to właśnie brak pracowników był jednym z czynników opóźniających odbicie dynamiki inwestycji po zapaści z 2016 roku, jako że trudno jest znaleźć pracowników, którzy byliby w stanie obsłużyć nowo powstałe techniczne zdolności produkcyjne.

Analizując wewnętrzne czynniki ekonomiczne, trudno dopatrzyć się jednego decydującego, który mógłby zagrozić realizacji umiarkowanie optymistycznego scenariusza i przerwać korzystną fazę cyklu koniunkturalnego. Niestety, z teorii i praktyki wiadomo, że kiedyś skończyć się ona musi. Z tej perspektywy przyglądać się jednak należy przede wszystkim globalnym czynnikom zewnętrznym, a konkretniej – sytuacji za oceanem. To ona bowiem decyduje w dużej mierze o stanie koniunktury światowej, a pośrednio zatem i polskiej. Obserwowane obecnie ożywienie w gospodarce amerykańskiej jest pod względem długości trwania na trzecim miejscu spośród powojennych, a najprawdopodobniej jeszcze w pierwszej połowie bieżącego roku awansuje na miejsce drugie. Z pozoru nic nie stoi na przeszkodzie, by długość fazy koniunktury w Stanach Zjednoczonych biła kolejne rekordy, jednak jak pokazuje doświadczenie – przeszkoda taka zawsze, prędzej czy później się znajduje. I zawsze w takich przypadkach znajduje się także analityk lub prognosta, który post factum ogłosi, że spowolnienie przewidział i poprawnie wytypował jego przyczyny. Zazwyczaj jednak przemilcza w takich przypadkach swoje wcześniejsze niezrealizowane wizje katastrofy.

Abstrahując zatem od wskazywania konkretnych dat i przyczyn pojawienia się przyszłego kryzysu warto, by polityka gospodarcza w większym stopniu skupiała się nad wykorzystaniem obecnej w Polsce dobrej koniunktury do stworzenia takich warunków, które w jak największym stopniu zabezpieczałyby krajową gospodarkę przed skutkami ewentualnego uderzenia z zewnątrz, choć w pełni nie jest to możliwe. Ale hasło oazy wzrostu w nawiązaniu do dawniejszej zielonej wyspy wydaje się brzmieć kusząco.

Felietony
Wybór biegłego wyprzedzi przepisy
Materiał Promocyjny
Financial Controlling Summit
Felietony
Inwestować jak Bill Gates
Felietony
Czyim największym problemem będą zmiany demograficzne?
Felietony
Ekonomia tokenizowana i rola zaufania
Felietony
Strategie na III kwartał
Felietony
Zielone obligacje wracają do gry