Weber, który może pochwalić się 70-letnią historią i – jak twierdzi, powołując się na raport firmy badawczej Frost & Sullivan – 24-proc. udział w globalnym rynku grilli, w prospekcie pokazuje dotychczasową długoterminową ścieżkę wzrostu sprzedaży obejmującej zarówno urządzenia, jak i materiały eksploatacyjne oraz akcesoria. Jak wyliczono, średnie roczne tempo wzrostu sprzedaży za ostatnie 40 lat to 10 proc. W tych wyliczeniach jest pewien trick: ostatnie dane – ze sprzedażą na poziomie 1,9 mld dolarów – dotyczą nie, jak wszystkie poprzednie, kończącego się we wrześniu roku obrachunkowego spółki, ale ostatnich 12 miesięcy zakończonych wraz z II kwartałem tego roku. Z danych rocznych wynika, że między 2014 r. a 2019 r. sprzedaż ustabilizowała się na poziomie 1,3–1,4 mld dolarów.
Założony w 1985 r. Traeger, którego przychody za ostatni rok obrachunkowy były ponad dwa razy mniejsze niż Webera, w prospekcie stosuje chwyty marketingowe znane m.in. z prospektów spółek technologicznych zajmujących się pośrednictwem w przewozach pasażerskich. Prezentuje np. szacowany całkowity rynek – w tym wypadku w USA – oraz rynek, na którym działa. I stosunkowo niewielki w nich udział stara się przekuć na potencjalne perspektywy wzrostu. Weber – za Frost & Sullivan – przedstawia zarówno szacunki globalnej wartość rynku w długim terminie na świecie (49 mld dolarów), jak i w USA (15 mld dolarów) oraz szacunki rynków, na których aktualnie działa spółka, które wynoszą odpowiednio 15 mld dolarów i 7 mld dolarów.
O ile Weber chwali się 50 mln eksploatowanych grilli na świecie (w tym 30 mln w USA), o tyle Traeger podkreśla, że w latach 2016–2020 sprzedał 2 mln urządzeń, i dodaje, że w 2020 r. jego produkty były wykorzystane 91 mln razy. Ponadto informuje, że średnia cena sprzedaży jego grilli w latach 2017–2020 rosła średniorocznie o 7 proc., do 839 dolarów oraz że średnia rynkowa cena sprzedanych w ub.r. w USA grilli to 596 dolarów. Firma szacuje, że statystyczne gospodarstwo domowe wymienia grill na nowy co pięć lat.
W prospektach obu firm sporo mówi się o innowacyjności, a przede wszystkim o tym, że grille – te droższe – obu producentów mogą działać jako urządzenie podłączone do internetu rzeczy i chmury obliczeniowej i być sterowane za pomocą aplikacji zainstalowanych w smartfonach lub inteligentnych zegarkach. Grill działający w IoT pozwala np. utrzymać właściwą temperaturę, a także – w przypadku urządzeń na paliwa stałe – informuje, czy nie trzeba dołożyć pelletu lub węgla drzewnego. Innowacyjność i IoT mają być haczykiem, który do zakupu grilla kosztującego ponad 1000 dolarów skłoni młodszych klientów, zwłaszcza milenialsów.
Weber w prospekcie informuje, że jego zakłady produkcyjne poza USA zlokalizowane są w Chinach i na Tajwanie oraz że w Polsce, w Zabrzu, firma od września 2020 r. buduje nową fabrykę. Inwestycja warta ponad 200 mln zł produkcję ma zacząć w sierpniu br., a zabrzańskie grille mają trafiać głównie na rynek europejski. Traeger, jak wiele innych amerykańskich firm, postawił na Chiny, a część poddostawców ma swe zakłady w Wietnamie.
Wszystkie te informacje, a także wynajęcie na oferujących takich banków jak Goldman Sachs, BofA Securities i JP Morgan w przypadku Webera i Morgan Stanley, Jefferies, Credit Suisse i RBC Capital Markets w przypadku Traeger mają pomóc w zapewnieniu sukcesu ofert. A jedną z miar sukcesu ma być kapitalizacja spółek osiągnięta w IPO. Według mediów właściciele Webera oczekują, że będzie ona na poziomie 6 mld dolarów, Traeger zaś liczy na 3 mld dolarów.